Premier Mateusz Morawiecki przybył do Tallinna, gdzie spotka się z premier Estonii Kaji Kallas, aby rozmawiać o kryzysie wywołanym przez białoruski reżim. To pierwsze z serii spotkań z europejskimi przywódcami, w niedzielę szef polskiego rządu odwiedzi jeszcze Litwę oraz Łotwę. Z programu podróży premiera wynika, że po spotkaniu z Kallas uda się on na Litwę, gdzie będzie rozmawiał się z szefową tamtejszego rządu Ingridą Szimonyte, a następnie na Łotwę na spotkanie z premierem Kriszjanisem Karinszem. "Sytuacja jest bardzo poważna" Wizyty premiera mają związek z kryzysem na polsko-białoruskiej granicy i nie tylko. "Sytuacja geopolityczna jest bardzo poważna i wymaga licznych działań oraz zabiegów dyplomatycznych. Dlatego wyruszam w podróż po kilku krajach europejskich, aby rozmawiać o kryzysie międzynarodowym wywołanym przez działania Alaksandra Łukaszenki" - zapowiedział premier Morawiecki w sobotę w mediach społecznościowych. Zwrócił uwagę na "działania inicjowane na Wschodzie": cyberataki czy manipulacje cenami i dostawami gazu, które mają na celu wywołanie kryzysu energetycznego. "W rękach Rosji pojawiło się też nowe narzędzie szantażu - planowane uruchomienie gazociągu Nord Stream 2. Ostatnio jest to również organizowanie działań migracyjnych, które doprowadziły do kryzysu na granicy polsko-białoruskiej" - stwierdził polski premier na Facebooku. Dodał, że istnieją liczne przesłanki mówiące, iż ten kryzys geopolityczny może być kontynuowany przez wiele miesięcy, a nawet lat. "To, że niektóre działania zostały częściowo wstrzymane, nie oznacza, że planowane w Moskwie ataki się zakończyły. Musimy wyciągać wnioski z działań Rosji w Gruzji czy na Krymie, na wschodniej Ukrainie. Informacje, które spływają do naszego kraju i do naszych sojuszników, są niepojące" - przyznał. "Jako Unia Europejska i kraje sojuszu transatlantyckiego musimy być przygotowani na potencjalne zagrożenia oraz wypracować sprawne i skuteczne mechanizmy współpracy w obliczu kolejnych ataków i prowokacji" - dodał Morawiecki. Co się dzieje na granicy? Od początku roku Straż Graniczna zanotowała ponad 34 tys. prób nielegalnego przekroczenia granicy polsko-białoruskiej, z czego ponad 6 tys. w listopadzie, blisko 17,3 tys. w październiku, prawie 7,7 tys. we wrześniu i ponad 3,5 tys. w sierpniu. Od 2 września w związku z presją migracyjną w przygranicznym pasie z Białorusią w 183 miejscowościach woj. podlaskiego i lubelskiego obowiązuje stan wyjątkowy. Został on wprowadzony na 30 dni na mocy rozporządzenia prezydenta Andrzeja Dudy, wydanego na wniosek Rady Ministrów. Sejm zgodził się na przedłużenie stanu wyjątkowego o kolejne 60 dni. Sytuacja zaostrzyła się przed tygodniem, kiedy niedaleko przejścia granicznego Kuźnica-Bruzgi po białoruskiej stronie granicy zgromadziła się duża grupa cudzoziemców, która podjęła siłową próbę sforsowania granicy. Grupa przeszła ostatecznie na samo przejście graniczne, gdzie w ostatni wtorek doszło do szturmu na granicę. W stronę polskich służb rzucane były m.in. kamienie oraz kłody drewna; niektórzy funkcjonariusze zostali ranni. Obozowisko stworzone przy przejściu ostatecznie opustoszało, a migranci skierowani zostali przez służby białoruskie do centrum logistycznego. W związku z sytuacją na granicy polsko-białoruskiej ruch graniczny na przejściu drogowym w Kuźnicy został zawieszony od 9 listopada br. do odwołania.