Szef rządu podczas wizyty w Łodzi był pytany przez dziennikarzy o przygotowania do wyborów korespondencyjnych 10 maja, związany z tym druk pakietów wyborczych oraz postępowanie dotyczące wygaszania tych decyzji. Premier przypomniał o sytuacji zagrożenia epidemicznego, jaka panowała w marcu i kwietniu, kiedy podejmowano decyzję o korespondencyjnej formie głosowania w wyborach prezydenckich, które były zarządzone na 10 maja. "Wszyscy wtedy obawiali się skutków pandemii we wszystkich możliwych wymiarach życia. I zbliżały się konstytucyjne wybory na urząd prezydenta RP, w związku z tym podobnie jak Bawaria, Korea Płd. postanowiliśmy zrobić wybory korespondencyjne. Owszem, była podstawa prawna i z tej podstawy prawnej skorzystaliśmy, i poprosiliśmy o przygotowywanie się do przeprowadzenia wyborów" - tłumaczył Morawiecki. Premier obarczył Senat winą za to, że wybory się nie odbyły, ponieważ - jak ocenił - Izba Wyższa "ma strategię zamrażania wszystkich dobrych ustaw", przez co wiele rzeczy musiało wejść w życie później, a w tym przypadku nie było możliwe przeprowadzenie wyborów od strony operacyjnej. "Senat ponosi tę odpowiedzialność, o którą niektórzy dopytują. Choć ja akurat uważam, że ani Senat, ani ci wszyscy, którzy próbowali przygotowywać wybory odpowiedzialności rzeczywistej nie powinni ponosić. W procesie demokratycznym, w normalnym państwie tak się dzieje niekiedy, że różne procesy ulegają różnego rodzaju demokratycznym przesunięciom. My zostaliśmy zmuszeni poprzez zamrożenie projektu (ustawy w sprawie głosowania korespondencyjnego - red.) przez Senat do takiego demokratycznego przesunięcia" - zaznaczył premier. Morawiecki podziękował wszystkim, którzy przystąpili do pracy przed majowymi wyborami, bo - jak podkreślił - gdyby pakiety nie zostały przygotowane i trzeba by było jednak przeprowadzić wybory, wszyscy pytaliby teraz, dlaczego nie wydrukowano pakietów.