"Tak, zostałem wczoraj tuż przed północą na Dworcu Centralnym zaatakowany. Rozmawiałem przez telefon i nagle usłyszałem jakiś stek wyzwisk i otrzymałem dwa czy trzy ciosy w kark i głowę (na plecach miałem plecak, więc były chronione). Nic mi się nie stało" - zaznacza Mateusz Kijowski. Jak relacjonuje Kijowski, napastnik został odprowadzony na komisariat, gdzie obaj złożyli wyjaśnienia. "Wyglądał na zmęczonego życiem, być może pod wpływem środków zmieniających świadomość" - opisuje. Lidera KOD zdziwiła obojętność świadków zdarzenia. "Nawet kiedy krzyknąłem 'Policja!', nikt nie zareagował w żaden sposób, mimo że kilka osób interesowało się i przyglądało temu, co się dzieje. Tak, wiem, nie broczyłem krwią, leżąc na ziemi. Zawsze staram się reagować, kiedy widzę agresję i muszę przyznać, że ta obojętność niemile mnie zaskoczyła" - czytamy.