"Możemy być dumni z naszej tradycji i kultury parlamentarnej, jako jednej z najstarszych w Europie i w przeszłości najpełniej rozwiniętych" - mówił niedawno marszałek Sejmu Marek Kuchciński, zapowiadając na 13 lipca w Warszawie Zgromadzenie Narodowe. Wspólne posiedzenie Sejmu i Senatu na dziedzińcu Zamku Królewskiego miało uczcić 550-lecie polskiego parlamentaryzmu. Jak podkreśla dr Anna Materska-Sosnowska z Instytutu Nauk Politycznych UW, dzisiejsze wydarzenia nie były jednak świętem demokracji. - Zgromadzenie Narodowe absolutnie nie uczciło 550-lecia polskiego parlamentaryzmu i to nie tylko ze względu na bojkot opozycji - ocenia w rozmowie z Interią. - Po pierwsze, takie wydarzenie powinno odbyć się w budynku parlamentu, a nie w rozstawionym namiocie. Po drugie, przy wszystkich zastrzeżeniach, jakie można mieć do opozycji, dzisiaj mieli argumenty i tłumaczyli, dlaczego ich nie ma. Po trzecie, marszałek Sejmu nie zaczekał na prezydenta z rozpoczęciem Zgromadzenia Narodowego. Andrzej Duda wpadł do namiotu spóźniony i z lekkim poirytowaniem - czemu trudno się dziwić - rozpoczął przemówienie - wylicza politolog. - Do tego wychodzący z namiotu politycy opozycji, puste krzesła, barierki - otoczony Plac Zamkowy, ogrodzony Sejm na Wiejskiej... To nie jest święto demokracji - komentuje dr Materska-Sosnowska. Przeczytaj pełną treść orędzia Andrzeja Dudy przed Zgromadzeniem Narodowym "Zgromadzenie Narodowe pokazało pustosłowie" Politolog przypomina też o zachowaniu marszałka Kuchcińskiego, który nie uwzględnił zastrzeżenia posła Nowoczesnej Witolda Zembaczyńskiego do protokołu Zgromadzenia Narodowego. - Jeżeli padają słowa o tym, że parlament to debata, to nie można udawać, że nie dostrzega się posła opozycji. Marszałek zrobił to po to, żeby nie było protestów i większego skandalu. Zgromadzenie Narodowe pokazało pustosłowie - podkreśla. Zdaniem politolog z UW, prezydentowi nie udało się zbudować wspólnoty wokół dzisiejszych obchodów. - Andrzej Duda całkowicie zapomniał, że w parlamencie jest nie tylko większość, ale również opozycja. Mówił o woli suwerena, o możliwości realizowania obietnic wyborczych, ale jako prezydent powinien dodać zdanie o tym, że demokracja i parlament to są rządy większości, ale przy jednoczesnym poszanowaniu praw mniejszości. To nie jest budowanie wspólnoty. To odseparowanie od społeczeństwa - podkreśla dr Materska-Sosnowska. - Padło gdzieś zdanie o Sejmie niemym i właśnie to dzisiaj widzimy - dodaje. "Sytuacja się zaogni" Politolog zwraca jednocześnie uwagę, że polityczne podziały można też dostrzec w polskim społeczeństwie, a w ostatnim czasie zostały one wyraźnie uwypuklone. - Parlamentarzyści stanowią elitę i powinni dawać społeczeństwu przykład, ale tego nie robią. Wybory samorządowe dodatkowo zaognią tę sytuację, dlatego politycy już dziś powinni podjąć nad sobą refleksję - nad tym, w jaki sposób pracują, jak obradują - mówi dr Materska-Sosnowska. - Sejm nie może być tylko maszynką do głosowania, gdzie proces legislacyjny trwa dziewięć godzin. Musi być miejscem debaty i ucierania konsensusu. Niech politycy posłuchają dziś prezydenta, który mówił o narodzie, a nie tylko o dwóch zwaśnionych plemionach. Bo jesteśmy dumnym narodem. Trzeba tylko szukać możliwości wyjścia z pata, w którym się znaleźliśmy - podsumowuje politolog. Przeczytaj również: Bojkot Zgromadzenia Narodowego. "Polityczny klincz"