"Na plus tej prezydentury zaliczyłabym wyciszenie sporów między Pałacem Prezydenckim a Kancelarią Prezesa Rady Ministrów. Faktycznie ośrodek władzy jest w Alejach Ujazdowskich (KPRM), a nie na Krakowskim Przedmieściu (Pałac Prezydencki). Prezydent za to bardzo dużo podróżuje po Polsce, odwiedza rożne miejsca, jest na różnych otwarciach, przecina wstęgi, pełni więc raczej rolę reprezentacyjną, niż rości sobie pretensję do władzy faktycznej. Przy tak instytucjonalnie, konstytucyjnie silnym premierze to dobrze, że nastąpił taki podział ról. Komorowski wykorzystuje kompetencje dotyczące nominacji, które prezydentowi daje konstytucja; nie jest tylko notariuszem. Natomiast w takiej codziennej polityce faktycznie go nie ma, co w kontekście silnego konstytucyjnego umocowania premiera nie powinno dziwić; ustawa zasadnicza tę rolę przypisuje premierowi. Nie mieliśmy jeszcze do czynienia z konfliktogennymi sytuacjami, w których prezydent musiałby głośno przeciwstawiać się premierowi czy wymuszać coś na nim. Nawet jeśli dochodziło do spięć, to było to rozwiązywane w zaciszu gabinetów, a nie publicznie. Bronisławowi Komorowskiemu udaje się być prezydentem ponadpartyjnym, natomiast udaje mu się też niektórymi projektami - jak na przykład ostatnim dotyczącym Prawa o zgromadzeniach - doskonale podzielić społeczeństwo, choć trzeba przyznać w poprzek zwyczajowych, politycznych podziałów, więc to też jest swego rodzaju plusem. Inicjatywy, które podejmuje prezydent, nie zawsze są inicjatywami trafnymi czy dobrze przygotowanymi. Prezydent powinien robić to po prostu lepiej, ma do tego instrumenty. Jak do tej pory spośród wszystkich poprzednich prezydentura Komorowskiego jest najbardziej podobna do prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego, ale tej pierwszej, nie drugiej. Komorowski stara się rzeczywiście być głową państwa; bardziej od kwestii reprezentacyjnych niż od bieżącej polityki. Nie wykluczałabym jednak tego, że w pewnym momencie Komorowski się uaktywni i stanie się bardziej rzutkim politykiem. Czas kolejnych wyborów będzie się zbliżał, pazur polityczny trzeba więc będzie pokazać. Myślę, że mogą pojawić się jakieś kontrprojekty czy kontrwystąpienia wobec rządu. Nie twierdzę, że będzie wojna, ale ze strony prezydenta może nastąpić próba wzmocnienie swej pozycji".