- Wchodzą po prostu kobiety do domu, rzucają papier na stół, mówią, że zabierają dzieci i tyle. I nie ma. To było straszne, przypominam sobie płacz najmłodszej córki - opowiada pani Joanna w Polsat News. Rodzina żyła w złych warunkach - Nie było ogrzewania, stały jakieś piecyki, nie było wody gdzie ugotować, kanalizacji. Miałam przyznanego asystenta rodzinny od końca 2017 roku - mówi pani Joanna. - Opieka przekazywała pieniądze rodzinie na remonty, na pomoc jakąkolwiek, ale były one odbierane przez byłego partnera pani Joanny, który przeznaczał je na używki, narkotyki, alkohol - przyznaje Aleksandra Komorowska z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie (PCPR) w Goleniowie. Decyzję podjął sąd - Od trzech lat jest asystent rodziny i przez trzy lata... Żebym ja, wchodząc tutaj cztery miesiące temu robił kanalizację, robił wodę, robił elektrykę, wylewał posadzki? To asystent rodziny i pomoc społeczna przez trzy lata nie widzieli problemu? Mimo tego, że dzieci zabrano z powodu braku warunków? - pyta Bartłomiej Kopacz, obecny narzeczony pani Joanny. - Wypowiem się dla sądu, dla potrzeb sprawy. Decyzję podjął sąd. Mama ma realne szanse na powrót dzieci do domu, natomiast wszystko zależy od samej mamy i otoczenia mamy. Dzieci muszą być bezpieczne, muszą mieć warunki - informuje Mariola Kazanowska, kierownik Ośrodka Pomocy Społecznej w Przybiernowie. Wideo: Czworo dzieci w rodzinie zastępczej. Matka walczy o ich powrót Ojciec dzieci porzucił rodzinę, nie ma z nim żadnego kontaktu. Z powodu złych warunków mieszkaniowych i niezaradności matki, sąd umieścił dzieci na rok w pogotowiu rodzinnym. Pani Anna Wyszyńska z mężem od 12 lat prowadzi rodzinę zastępczą. - Dzieci rozwijają się prawidłowo, starsza dziewczynka bardzo dobrze uczy się w szkole. Lenka czyta płynnie, to jest zasługa matki. Dzieci potrafią powiedzieć "dziękuję", dzieci potrafią się cieszyć z każdej rzeczy, dzieci są karne. Tam była ogromna bieda, ale jeszcze większa miłość - ocenia Anna Wyszyńska prowadząca pogotowie rodzinne. "Porażka urzędnika" Jej zdaniem odebranie dzieci matce, to porażka asystenta rodziny. - On znał rodzinę od dawna, więc tak naprawdę zabranie dzieci, to jest porażka urzędnika. Bliźnięta przez rok były w mieszkaniu bez ogrzewania za wiedzą i zgodą opieki społecznej - zauważa. - Było ciężko się oswoić z myślą, że obca kobieta jest przy moich dzieciach, dla każdej matki to by było straszne. Jak odebrano mi dzieci, to uświadomiłam sobie, że dałam ciała po całości, bo sama skrzywdziłam dzieci. Nie chciałam tego, ale zawiodłam je jako matka - przyznaje pani Joanna. "Być może dzieci wrócą na stałe do matki" Pani Joanna remontuje dom i próbuje ułożyć życie od nowa z kimś, kto pokocha ją i jej dzieci. Pociechy coraz częściej przyjeżdżają do niej z pogotowia rodzinnego. Za kilka dni sąd zdecyduje, czy będą mogły wrócić do domu na stałe, czy rodzina otrzyma szansę, by być razem. - Sąd obserwuje poprawę sytuacji i poprawę działań matki. Matka się nauczyła, w jaki sposób korzystać z pomocy, nauczyła się opiekować tymi dziećmi. Jeżeli te działania będą trwałe, nastąpi trwała poprawa, być może te dzieci wrócą już na stałe do matki - mówi Tomasz Szaj z Sądu Okręgowego w Szczecinie.