Popularny Masztalski zrobił to wczoraj po południu w swoim cotygodniowym programie "A nóm sie to podobo" w śląskiej Telewizji Silesia i w Telewizji Katowice - podaje "Polska". O powiązaniach Trzaski z SB napisaliśmy w sobotę. Dokumenty, do których dotarliśmy w archiwum IPN, dowodzą, że od 1984 do 1989 r. był on agentem SB o pseudonimie Astor. Donosił nie tylko na kolegów z Radia Katowice, ale również na działaczy polonijnych oraz_księży w USA i Kanadzie. - Ćwierć wieku temu wyjeżdżałem do Stanów, ubiegałem się o paszport i wtedy dałem się wmanewrować. Nie zdawałem sobie sprawy, jakie mogą być tego skutki - wyznał wczoraj przed widzami Telewizji Silesia zdruzgotany Trzaska. - Pisząc sprawozdania z wyjazdów, dobierałem informacje moim zdaniem ogólnie dostępne lub nieszkodliwe. Spotkania z oficerem SB były nacechowane troską o bezpieczeństwo Polski. Nie chciałem nikogo skrzywdzić. Nigdy w całym swoim życiu nie kierowałem się tym, żeby komukolwiek krzywdę zrobić. Jeśli nieświadomie ją zrobiłem, serdecznie przepraszam. Ujawnienie nieznanej karty z przeszłości Trzaski wywołało wiele komentarzy i dyskusji nie tylko w środowisku dziennikarzy, ale też wśród wielbicieli kabaretowego talentu Trzaski. Do tej pory cieszył się on powszechną sympatią i szacunkiem, czego świadectwem była choćby popularność prowadzonych przez niego w radiu i TV programów i poczytność rubryki satyrycznej w "Polsce Dzienniku Zachodnim". Trzaska to wieloletni dziennikarz Radia Katowice. W 1986 r. wraz z kolegami z katowickiej rozgłośni Polskiego Radia założył Kabaret Masztalskich (wraz z Jerzym Ciurlokiem "Ecikiem"), który gościł na większości polskich estrad, a także w większości ośrodków polonijnych. Słynął z dowcipów, które w latach 80. i 90. opowiadała sobie cała Polska. Choć od kilku lat jest na emeryturze, jako dziennikarski autorytet w Radiu Katowice oprowadzał wycieczki studentów i zajmował się praktykantami. Dla wielu 50- i 60-latków, nie tylko ze Śląska, Trzaska "Masztalski" był niemal idolem. Dla wielu był wielką osobowością radiową, był raczej kojarzony jako dowcipny i jowialny Masztalski z kabaretu niż niebezpieczny agent bezpieki. W niedzielę śląscy telewidzowie zamiast uśmiechniętego jak zwykle, tryskającego humorem Masztalskiego zobaczyli roztrzęsionego człowieka, który wiedział, że po 25 latach dopadła go niechlubna przeszłość. Przyznał, że współpraca z SB trwała sześć lat. Jak się jednak okazuje, nie dla wszystkich te wyznania były zaskoczeniem. Od pewnego czasu przeszłość Trzaski nie była tajemnicą dla senator Marii Pańczyk-Pozdziej i niektórych kolegów z Radia Katowice. Pańczyk, z zawodu dziennikarka, w latach 80. wyjeżdżała do USA na tournée razem z Kabaretem Masztalscy. - Jedną sprawą jest fakt współpracy Trzaski z SB, a inną - jak się zachował, kiedy jego przeszłość została zdemaskowana - stwierdziła Pańczyk. To, że Trzaska przyznał się do współpracy z SB dopiero po ujawnieniu sprawy przez "Polskę", zirytowało wielu dziennikarzy. Choć miał możliwość przedstawienia swojego stanowiska na łamach naszej gazety, zwlekał przez trzy tygodnie i w końcu ofertę odrzucił. - Byłem negatywnie zweryfikowany i zwolniony z pracy w 1982 r. - mówi Jan Dziadul, publicysta "Polityki" i znawca spraw śląskich. - Podczas przesłuchania przez komisję weryfikacyjną zaskoczyło mnie to, że miała dokładne cytaty z naszych prywatnych rozmów w redakcji w latach 1980 i 1981. Domyślam się, kto mógł donosić, ale trudno powiedzieć, czy były to działania agentów SB w redakcji, czy samodzielna inicjatywa "kolegów" lub nawet agentura wschodnioniemieckiej Stasi - ocenia Dziadul. - Przepraszam wszystkich, których zawiodłem. Przepraszam żonę, najbliższych, wiem, co teraz przeżywają. Dziękuję wszystkim, którzy są ze mną w tych ciężkich dla mnie chwilach. Przepraszam tych, z którymi przez lata bawiłem się dowcipem. Wierzę, że mnie nie opuszczą - łamiącym się głosem mówił wczoraj Trzaska, śląski król dowcipu. Czy wielbiciele wybaczą mu zdradę?