Podatek od posiadania psów to relikt czasów transformacji. Obowiązuje od 1991 r. Teoretycznie płacą go niemal wszyscy właściciele czworonogów. Warunek jest jeden: gmina, w której mieszkamy, decyduje o nałożeniu takiej opłaty na swoich mieszkańców. Z daniny zwolnione są osoby z niepełnosprawnościami oraz wszyscy po 65. roku życia - jeśli samodzielnie prowadzą swoje gospodarstwo domowe. Nawet w przypadku, gdy dany podatnik jest teoretycznie zwolniony z opłaty, i tak będzie musiał sięgnąć do kieszeni, jeśli ma w domu więcej niż jednego czworonoga. W tym wypadku wyjątek stanowią osoby płacące podatek rolny od użytków rolnych o powierzchni większej niż hektar. Ta grupa zapłaci dopiero za trzeciego i czwartego psa. Od kilku lat stawki opłat dla właścicieli czworonogów sukcesywnie rosną, chociaż to poszczególne gminy decydują, czy ich obywatele w ogóle muszą płacić. W 2020 r. maksymalna kwota to 125,40 zł rocznie, dwa lata później wzrosła do 135 zł, a obecnie wynosi 150,93 zł. Częściej jednak opłaty są niższe albo nie ma ich wcale. Przykładowo: w Ciechanowie trzeba zapłacić 48 zł, w Sopocie 66 zł, zaś właściciele psów ze stolicy mogą być spokojni o własne portfele, bo w Warszawie podatek od psów nie obowiązuje. Podatek od psa. Dochody spadają - Analizując system prawa podatkowego w Polsce, należy ustalić, które z obciążeń podatkowych dają realne wpływy do budżetu państwa, a które z nich można uznać za mniej istotne - stwierdził Stanisław Tyszka z Konfederacji, kiedy dopytywał Ministerstwo Finansów o daniny z tytułu posiadania czworonogów. Jak się okazuje, dochody wykazywane przez samorządy z tytułu opłaty od posiadania psów w latach 2018-2022 sukcesywnie spadają. Przykładowo: jeszcze w 2018 r. właściciele czworonogów uiścili w sumie 4,66 mln zł. Z roku na rok kwota jest coraz niższa albo oscyluje na podobnym poziomie. W kolejnych latach było to 4,14 mln zł, 4,03 mln zł i 4,13 mln zł. W ubiegłym roku to już 3,96 mln zł. Przez cztery lata dochody z tytułu opłat za posiadanie psa spadły więc o blisko 700 tys. zł. W statystykach udostępnionych przez Ministerstwo Finansów widać również, że kolejne gminy rezygnują z poboru opłat za czworonogi. W 2018 r. na opodatkowanie swoich mieszkańców zdecydowało się 473 gmin. Cztery lata później jest ich 377. Szacunki nie są jednak do końca precyzyjne. - Ministerstwo Finansów nie posiada danych o liczbie gmin, na obszarze których w danym roku obowiązywała uchwała rady gminy wprowadzająca opłatę od posiadania psów - wyłuszcza Artur Soboń z PiS, wiceminister finansów. - Na podstawie danych sprawozdawczości budżetowej jednostek samorządu terytorialnego możliwe jest jednak określenie liczby gmin, które w przekazywanych sprawozdaniach wykazały dochody wykonane z tej opłaty większe od zera, co może pośrednio wskazywać na jej obowiązywanie - tłumaczy. Podatek od psa. Koszty wyższe niż wpływy Samorządowcy, z którymi rozmawiamy - i to od prawa do lewa - uważają, że podatek dla właścicieli psów to przeżytek. Powody? Relatywnie niskie wpływy i trudność w egzekwowaniu należności. W Polsce nie ma bowiem chociażby powszechnego obowiązku rejestrowania czworonogów. A to znaczące utrudnienie. - W takim kształcie ten podatek nie ma sensu. Tworzy problemy lokalne, a nie daje wpływów. 4 mln zł w skali 2,5 tys. gmin to śmieszne pieniądze - uważa Zygmunt Frankiewicz z KO, prezes zarządu Związku Miast Polskich, a w przeszłości wieloletni prezydent Gliwic. - Poza tym, opłata prowadzi do poczucia niesprawiedliwości. Bardzo łatwo jej uniknąć i prawie niemożliwe jest egzekwowanie tego podatku. Dlatego płaci ten, kto chce - dodaje. W podobnym tonie wypowiada się Lucjusz Nadbereżny, prezydent Stalowej Woli należący do obozu Zjednoczonej Prawicy. Jego miasto zrezygnowało z podatku dla właścicieli psów już w 2018 r. Jak usłyszeliśmy, włodarz wcale nie żałuje takiej decyzji. - Utrzymanie podatku od psów było zupełnie nieracjonalne. Koszty administracyjne obsługi tego podatku były wyższe niż wpływy z tego tytułu. Uważam, że decyzja była słuszna i nie zamierzamy wracać do opodatkowania właścicieli czworonogów - powiedział Interii Nadbereżny. - Jest to świadoma strategia samorządu Stalowej Woli, aby nie obciążać mieszkańców podatkami, które nie są niezbędne. Dlatego również nie wprowadzamy opłat za parkowanie oraz innych fakultatywnych opłat lokalnych - zachwala samorządowiec. Jakub Szczepański Czytaj też: Podatek od prezentu na komunię. Po przekroczeniu limitu trzeba zapłacić