Posłanki Krystyna Pawłowicz i Jolanta Szczypińska rozesłały w tej sprawie oświadczenia. Tłumaczą, że wprawdzie nie mają własnych samochodów, ale korzystały z umowy użyczenia, co ich zdaniem jest zgodne z sejmowymi przepisami. Były minister rolnictwa w rządzie PiS Krzysztof Jurgiel zapewnił, że będąc ministrem nie wziął ani złotówki z Kancelarii Sejmu na przejazdy związane z wykonywaniem mandatu posła. Rzecznik PiS Marcin Mastalerek powołując się na "Gazetę Wyborczą" powiedział, że "bezpodstawne zawiadomienie" złożył bardzo bliski współpracownik Romana Giertycha, który to Roman Giertych blisko współpracuje z Radosławem Sikorskim. "To jest akcja polityczna Sikorskiego, Kamińskiego i Giertycha, która ma wybielić marszałka Sikorskiego, to atak marszałka Sikorskiego na opozycję, atak podły i żenujący" - mówił rzecznik PiS podczas wieczornego briefingu w Sejmie. Zastanawiał się też dlaczego doniesienie dotyczy akurat tych dwóch posłanek PiS, podczas kiedy nie tylko on sam ale i wielu posłów Platformy nie mając samochodów rozliczała "kilometrówkę". Według rzecznika PiS, Radosław Sikorski, Michał Kamiński i Roman Giertych zachowali się jak "polityczni damscy bokserzy i polityczni tchórze". - Trzeba było od razu zaatakować Mastalerka, zabrakło im odwagi - oskarżał poseł. Rzecznik PiS wyraził też zdziwienie, że warszawska prokuratura tak szybko zajęła się posłami PiS, a przez rok nie wszczynała śledztwa w sprawie Radosława Sikorskiego. Dowodzi to jego zdaniem, że nie ma równych standardów w traktowaniu przez prokuraturę polityków władzy i opozycji.