Zarząd chce rozmawiać ze związkami, podkreślając przy tym, że doba strajku oznacza niewydobycie prawie 200 tys. ton węgla i ok. 43 mln zł strat, a im większe straty, tym mniejsze pole do dalszych negocjacji. W środę związki mają zdecydować o dalszych formach protestu. Nie wykluczają strajku generalnego. Oprócz kopalń KW, strajk objął także samodzielną kopalnię "Budryk" (trzy związki sprzeciwiają się tam warunkom połączenia tej kopalni z Jastrzębską Spółką Węglową - JSW) i dwie z pięciu kopalń Katowickiego Holdingu Węglowego (KHW; protestuje tam tylko "Sierpień 80"), gdzie wydobycie ma być wznowione w ciągu dnia. W poprzedzającym strajk referendum w KW tę formę protestu poparło ponad 97 proc. głosujących. Związki chcą podwyżki płac o 6,9 proc. w tym roku (oraz zwiększenia do 500 zł tzw. ekwiwalentu barbórkowego) i o 14 proc. w przyszłym. Zarząd proponuje odpowiednio 4,8 proc. w tym roku (plus zaliczkowo 500 zł z przyszłorocznej "czternastki") i 11 proc. w przyszłym. - W tym roku obowiązuje nas 4,8-procentowy wskaźnik wzrostu wynagrodzeń, więc pole kompromisu jest niewielkie. Jeżeli jednak w przyszłym roku sytuacja firmy okaże się lepsza od prognozowanej, możliwe będą negocjacje na temat dalszego wzrostu płac - zadeklarował rzecznik firmy Zbigniew Madej, przypominając, że w przyszłym roku zarząd i tak przeznacza na podwyżki dodatkowo ok. 600 mln zł. Według szefa górniczej "Solidarności" Dominika Kolorza, spełnienie wszystkich żądań płacowych związkowców oznaczałoby koszt ok. 470 mln zł, podczas gdy zarząd założył na przyszły rok - przy ostrożnej prognozie cen - przychody wyższe o ok. 600 mln zł, a wydobycie węgla może być o 600-700 tys. ton wyższe od zakładanego, co oznacza dodatkowe przychody. - Nasze postulaty to około połowa tego, co Kompania ma dodatkowo uzyskać - ocenił Kolorz. Innego zdania jest prezes KW, Grzegorz Pawłaszek. Według niego, strajk nikomu nie służy, a jego ewentualne przedłużanie mogłoby skutkować upadłością firmy wciąż spłacającej stare, odziedziczone po dawnych spółkach węglowych długi. Przypomniał, że od 2003 r. płace w spółce wzrosły, licząc rok po roku, o 19 proc., a na przyszły rok zarząd zaproponował 10-proc. podwyżkę, co daje co najmniej 456 zł brutto średnio na osobę miesięcznie. Przy wzroście o 11 proc., który byłby jeszcze dla zarządu do przyjęcia, byłoby to ok. 500 zł. Związkowcy żądają ok. 700 zł. O tym, że górnicy zarabiają dziś gorzej niż ludzie wielu innych zawodów, a płace w tej branży rosną znacznie wolniej, mówili reporterom górnicy, idący na pierwszą zmianę w kopalni "Halemba" w Rudzie Śląskiej. Skarżyli się, że mimo pracy także w weekendy, w bardzo trudnych warunkach, ich miesięczne pensje nie przekraczają 2.000 zł "na rękę". Płaca młodego górnika to ok. 1,3 tys. zł. Dodatkowo górnicy otrzymują równą pensji nagrodę barbórkową i czternastą pensję.