Wiceminister wskazała, że zanim wprowadzono normy zatrudnienia pielęgniarek i położnych do porządku prawnego, szczegółowo przeanalizowano zasoby kadrowe. Podniosła, że w ostatnich latach zwiększa się liczba pielęgniarek wykonujących zawód i funkcjonujących w systemie ochrony zdrowia. Decyzję o wprowadzeniu konkretnych, mierzalnych norm zatrudnienia, zapadła - jak akcentowała - w trosce o bezpieczeństwo pacjentów i personelu. Pielęgniarek przybywa Prezes Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych Zofia Małas akcentowała, że "liczba pielęgniarek i położnych ciągle rośnie". Zatrudnionych jest obecnie - jak podała - 233 tys. pielęgniarek i 28 tys. położnych. Oznacza to, jak podała, że od 2013 do 2018 r. przybyło ich ponad 20 tys. Przyznała jednocześnie, że wiek pielęgniarek rośnie. W 2015 r. średnia wiekowa zarejestrowanych pielęgniarek wynosiła 50 lat, dziś to 52 lata, w 2030 prognozowany jest na poziomie 59. "Na szczęście, mamy chętną młodzież do studiowania pielęgniarstwa. Na szczęście, prawie że 100 proc. w tej chwili odbiera prawo wykonywania zawodu - to ponad 5 tys. rocznie absolwentek pielęgniarstwa i położnictwa. Proporcja jest taka, że jedna dziesiąta to położne" - wskazała. Dodała, że poprawa warunków płacy i pracy spowodowała, że mniej młodych osób wyjeżdża za granicę. "Jeszcze cztery lata temu ponad tysiąc zaświadczeń wydawaliśmy do wyjazdu za granice. Obecnie za 2018 r. wydaliśmy ich tylko 400, więc jest zdecydowana poprawa" - oceniła. Dodała, że do zawodu wracają pielęgniarki i położne, które nie pracowały ostatnio w zawodzie, tylko tam gdzie można było lepiej zarobić. "W ostatnich czterech latach ponad 3 tys. pielęgniarek zostało przeszkolonych po przerwie i wykonują zawód" - podała. Wiceminister oceniła, że "w systemie ochrony zdrowia mamy obecnie wystarczającą liczbę pielęgniarek, choć oczywiście istnieją pewne różnice w poszczególnych regionach kraju". "Różnice te, przy aktywności dyrektorów organów założycielskich, są możliwe do zniwelowania" - oceniła. Likwidacja łóżek monitorowana Szczurek-Żelazko zapewniła, że minister zdrowia Łukasz Szumowski od momentu, kiedy podpisał rozporządzenie dot. wprowadzenia norm zatrudnienia pielęgniarek i położnych, na bieżąco monitoruje sytuację, jeśli chodzi o ilość szpitalnych łóżek, które są zgłaszane do likwidacji. Zaznaczyła, że dyrektorzy podmiotów leczniczych nie mają obowiązku informować wojewody o zamiarze likwidacji łóżek, ale zgłaszają mu taką decyzję do 14 dni od jej podjęcia. Podkreśliła, że "absolutnie nie potwierdzają się informacje, pojawiające się w przestrzeni publicznej, że dochodzi do masowej likwidacji łóżek szpitalnych". "Analizowaliśmy sytuację między grudniem a styczniem i są uwidocznione w rejestrach wojewodów zmiany. Mają one dwojaki charakter, po pierwsze zgłaszane są likwidacje łózek szpitalnych, ale równolegle zgłaszane są nowe łóżka, tworzone na nowotworzonych oddziałach" - wskazała. Wiceminister podała, że analiza danych przyniosła wnioski, iż obszary, w których najczęściej zgłaszane są likwidacje łóżek, to są m.in. oddziały chorób wewnętrznych, dermatologiczne i alergologiczne. "Także w nich sytuacja nie zagraża bezpieczeństwu pacjentów" - zaznaczyła. Szczurek-Żelazko akcentowała, że resort oprócz analiz danych z podmiotów, monitoruje także sygnały od pacjentów, wpływające np. do NFZ. "W analizowanym okresie nie wpłynęła do NFZ i MZ żadna skarga od pacjenta, któremu by odmówiono przyjęcia do szpitala wyłącznie z powodu braku pielęgniarek" - powiedziała. "Pierwsza analiza świadczeń w szpitalach pokazuje, że ich liczba nie zmniejszyła się. To nie łóżka leczą pacjentów, tylko konkretne procedury, który w sposób sprawny są realizowane" - dodała. Wiceminister przekazała, że w rejestrach wojewodów uwidocznione jest zmniejszenie liczby szpitalnych łóżek o ok. 3,4 tys., z ogólnej puli 185 tys. "Skala zjawiska jest nie większa niż kilka procent i w ocenie ministra zdrowia absolutnie nie zagraża dostępności do świadczeń" - wskazała. Szczurek-Żelazko podniosła, że podmioty lecznicze, które aktualnie zgłaszają likwidację łóżek, często wykazują niskie ich wykorzystanie. "Mamy przykłady z opolskiego, gdzie likwidowane są łóżka na jednym z oddziałów, gdzie ich wykorzystanie było w granicach 11 proc." - wskazała. Średnie wykorzystanie łóżek w Polsce to, jak mówiła, 68 proc. Dodała, że wskaźniki światowe i europejskie mówią, że optymalne pod kątem i epidemiologicznym i racjonalizacji gospodarowania zasobami jest wykorzystanie w granicach 80 do 85 proc. Głos prezesa NFZ Prezes NFZ Andrzej Jacyna zwrócił uwagę na trwające prace nad nowelizacją ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych oraz niektórych innych ustaw, która przewiduje wprowadzenie tzw. ostrych i tępych dyżurów. W praktyce oznaczać to będzie, że obsada lekarska i pielęgniarska zostanie dostosowana do charakteru dyżuru w szpitalu. Szpital pełniący tzw. ostry dyżur będzie miał zwiększoną liczbę personelu, natomiast pełniący tzw. tępy dyżur - obsadą mniejszą, wymaganą przez przepisy. Projektowane zmiany, w ocenie prezesa Funduszu, "pozwolą na racjonalizację działań po stronie świadczeniodawców". "Otwiera się droga do dalszej restrukturyzacji, również łóżek. Przy skromnych kadrach i niedużych finansach na ochronę zdrowia, takie działania są niezbędne" - stwierdził. Jacyna przypomniał, że projekt wprowadzi też zmiany mające gwarantować skuteczniejsze kontrolowanie przez NFZ realizacji umów. "Na pewno normy również będą kontrolowane. Myślę, że kilka miesięcy damy dyrektorom, żeby zrobili u siebie zmiany, które są niezbędne, również w tej nowej ścieżce, czyli przejściu na tępe i ostre dyżury. Wtedy zaczniemy sprawdzać, jak te zasady są realizowane" - powiedział. Szef NFZ zapowiedział, że wśród planowanych inicjatyw jest otwarcie na tworzenie nowych podmiotów, jeśli chodzi o zakłady opiekuńczo-lecznicze, szczególnie w szpitalach powiatowych. "Ten zakres świadczeń wymaga znaczącego rozszerzenia liczby łóżek; takim samym obszarem jest rehabilitacja. (...) Oczekujemy, że dyrektorzy szpitali będą podejmowali decyzję co do przekształcania łóżek ostrych na długoterminowe. Te świadczenia są niezbędne, bo społeczeństwo nam się starzeje i potrzeb będzie coraz więcej" - powiedział. "Mamy świadomość, że niektóre z tych świadczeń były niedoszacowane, planujemy zmianę wycen, szczególnie jeżeli chodzi o zakłady opiekuńczo-lecznicze" - dodał.