W mediach społecznościowych Nadleśnictwa Przedborów ukazała się seria zdjęć dziwnego tworu, który możliwy jest do znalezienia w polskich lasach. Chodzi o tzw. "masło czarownicy" i, jak podkreślają leśnicy, "nie jest to roślina, nie jest to zwierzę, nie jest to też grzyb". To nie grzyb. "Masło czarownicy" w polskich lasach Ten dziwny, żółty i "archaiczny" organizm zaliczany jest do królestwa protistów (glonów). Co więcej, "masło czarownicy" potrafi się poruszać z "zawrotną" prędkością "pół centymetra na godzinę". "Gdyby chciał pokonać dystans maratonu... zajęłoby mu to 962 i pół roku" - pisze Nadleśnictwo Przedborów. Jak dodają leśnicy, ten wykwit piankowy żywi się, pochłaniając bakterie i inne substancje spotkane na swej drodze. Dodatkowo może się łączyć w większe organizmy, jeżeli spotka na swojej drodze innego przedstawiciela swojego gatunku. "Masło czarownicy" w Polsce. A jak poza granicami? "Masło czarownicy" występuje także poza granicami naszego kraju. Często są to nawet tysiące kilometrów od Polski. Jak czytamy, w Finlandii wierzono, że wykwit piankowaty był używany przez wiedźmy, które... miały psuć nim mleko sąsiadów. Organizm doczekał się tam także dość specyficznej nazwy, która tylko podkreśla podejście Finów, nazywając go "wymiocinami kota wiedźmy". Podobnej nazwy wykwit doczekał się także w Wielkiej Brytanii. Tam nazywany jest on "dog vomit slime mold" czyli "psie wymioty". Z kolei Hiszpanie "masło czarownicy" nazywają "księżycowym ciastkiem", lub też... "księżycową kupką". "Masło czarownicy" znane jest także w dalekim Meksyku. "Mieszkańcy kraju zbierają wykwity piankowate, by je zjeść. To samo robią z nim mieszkańcy ukraińskich Karpat, którzy kosztują je po usmażeniu" - czytamy we wpisie. Leśnicy dodają, że organizm ma w smaku przypominać jajecznicę. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!