"Martusia urodziła się pięć lat temu jako zdrowa i silna dziewczynka, książkowe 10 punktów w skali APGAR i sto procent naszego wyczekiwanego szczęścia. Szybko zaczęła mówić i chodzić, a swoim przepięknym uśmiechem zaczarowywała wszystkich, którzy ją spotykali. Zadziwiała ponadprzeciętną inteligencją i poczuciem humoru. Nic nie zapowiadało nieszczęścia" - piszą rodzice pięciolatki. Gdy dziewczynka miała trzy lata, pojawiły się niekontrolowane wybuchy złości przechodzące w napady histerii. Potem rodzice zauważyli kolejne niepokojące sygnały: niezgrabny chód, lęk przed wchodzeniem po schodach, opadający kącik ust.Badanie tomograficzne i rezonans magnetyczny potwierdziły najgorsze obawy rodziców - rozlany glejak pnia mózgu (DIPG). Złośliwy i nieoperacyjny. To najgorszy z guzów mózgu wieku dziecięcego, ze statystykami średniego przeżycia 6-9 miesięcy. "Rozpoczęła się dramatyczna walka o życie. Zdecydowaliśmy się leczyć Martusię w Centrum Zdrowia Dziecka. Chemioterapia, łzy, cierpienie, niedowierzanie, radioterapia, znowu łzy. Cały czas żyliśmy nadzieją, że uda się okrutny los odmienić i zatrzymać chorobę" - piszą rodzice Martusi.Po pierwszej radioterapii guz był stabilny przez dziewięć miesięcy, ale w sierpniu 2017 r. nastąpiła progresja. Martusia nie miała siły, by stanąć na nogach. Niedawno powiedziała rodzicom: "Mamusiu, ja nie chcę być aniołkiem i wracać do nieba... Będę za wami strasznie tęsknić...". Dziewczynka jest pierwsza pacjentką w Polsce, która przeszła reradiację guza pnia mózgu. Dzięki temu guz się zatrzymał. Nie wiadomo jednak, na jak długo. By zatrzymać go chociaż na kilka miesięcy i zyskać czas, konieczna jest terapia lekami biologicznymi. Możliwości leczenia w Polsce wyczerpały się. Chemioterapia nie działa na guza DIPG.Leczenia pięciolatki chce się podjąć Klinika Harley Street Clinic w Londynie. Terapia dziewczynki może się rozpocząć zaraz po świętach Bożego Narodzenia, 28 grudnia. Koszty leczenia są jednak ogromne - potrzeba ponad 370 tys. zł. Rodzina prosi o finansowe wsparcie. "Błagamy, pomóżcie nam zatrzymać ją tu, gdzie być powinna - przy nas" - apelują rodzice dziewczynki.Aby pomóc pięciolatce, wejdź na stronę Fundacji Siepomaga i wesprzyj zbiórkę nawet drobną kwotą. Ocal Martusię.