Sprawa dotyczy premii, jakie marszałkowie Sejmu i Senatu wypłacili swoim zastępcom. Wicemarszałkowie Sejmu otrzymali od marszałka Marka Kuchcińskiego po ponad 13 tys. zł. Sam marszałek premii sobie nie wypłacił. Jeden z jego zastępców - Stanisław Tyszka już wtedy odmówił przyjęcia środków. "Podstawą merytoryczną decyzji o przyznaniu nagród wicemarszałkom był bardzo intensywny okres prac parlamentarnych w pierwszym roku kadencji" - wyjaśniało biuro prasowe Sejmu. Z kolei z informacji działu prasowego Kancelarii Senatu wynika, że w tym roku marszałkowi i wicemarszałkom Izby zostały wypłacone nagrody z funduszu nagród w wysokości odpowiednio 200 proc. i po 150 proc. wynagrodzenia miesięcznego. Oznacza to, że marszałek Stanisław Karczewski otrzymał netto 26.270,89 zł, wicemarszałkowie Maria Koc, Bogdan Borusewicz i <a class="db-object" title="Grzegorz Czelej" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-grzegorz-czelej,gsbi,3465" data-id="3465" data-type="theme">Grzegorz Czelej</a> - netto po 14.562,30 zł, a wicemarszałek Adam Bielan - netto 14.267,08 zł. Według działu prasowego nagrody zostały wypłacone "za sprawne koordynowanie i prowadzenie prac Senatu w pierwszym roku IX kadencji przy dużym nasileniu i tempie działalności legislacyjnej, w związku ze znacznie zwiększoną w stosunku do planu liczbą dni posiedzeń w 2016". Jak po przyznaniu nagród przekonywał wicemarszałek Senatu Bogdan Borusewicz, otrzymane pieniądze mu się nie należą i zamierza je odesłać marszałkowi. Na szczytny cel otrzymaną nagrodę już wcześniej przeznaczył Joachim Brudziński (wicemarszałek Sejmu z ramienia Prawa i Sprawiedliwości), podobne rozwiązanie zadeklarowała Barbara Dolniak z Nowoczesnej oraz Małgorzata Kidawa-Błońska z Platformy Obywatelskiej - podaje TVN24.