W środę (6 maja) wieczorem ogłoszono, że PiS i Porozumienie Jarosława Gowina przygotowały rozwiązanie dotyczące tegorocznych wyborów prezydenckich. Jak poinformowano, "po upływie terminu 10 maja 2020 r. oraz przewidywanym stwierdzeniu przez Sąd Najwyższy nieważności wyborów, wobec ich nieodbycia, Marszałek Sejmu RP ogłosi nowe wybory prezydenckie w pierwszym możliwym terminie". Odbędą się one w trybie korespondencyjnym. W czwartek Sejm nie zgodził się na wniosek Senatu o odrzucenie ustawy w sprawie wyborów korespondencyjnych. Grodzki: Cele osiągnęliśmy "Cele Senatu były od początku takie same. Nie chcieliśmy dopuścić do wyborów 10 maja, które tylko z nazwy byłyby wyborami - niektórzy to nazywali usługą pocztową, inni farsą - jak również chcieliśmy, aby te wybory prowadziła Państwowa Komisja Wyborcza, a nie ten czy ów minister, który do tego nie jest powołany. Te cele osiągnęliśmy, więc nie czuję się przegrany" - powiedział marszałek Senatu w TVN24, pytany, czy czuje się oszukany przez Jarosława Gowina w związku z zawartą przez lidera Porozumiewania z liderem PiS Jarosławem Kaczyńskim umową dotyczącą wyborów prezydenckich. Według marszałka Senatu "oszukani mogą się czuć wyborcy Prawa i Sprawiedliwości, którym politycy PiS-u, media prorządowe cały czas wmawiali, że jedyna możliwa data to jest 10 maja i jedyne możliwe głosowanie to poprzez druki bezadresowe, czyli ulotki". "Tej kompromitacji chcieliśmy w Senacie uniknąć i senatorowie wykonali ogromną pracę legislacyjną, pytając mnóstwo ekspertów, praktyków, tych, którzy mieli tę farsę wykonywać. Okazało się, że udało nam się uniknąć kompromitacji państwa polskiego" - podkreślił Grodzki. "Z punktu widzenia Senatu, jako marszałek jestem dumny ze swoich senatorów, jestem zadowolony, bo obroniliśmy państwo przed kompromitacją, obroniliśmy instytucje państwa, przywracamy rolę Państwowej Komisji Wyborczej i przesunęliśmy te wybory na bezpieczniejszy czas, mam nadzieję. Mówię to wszystko trochę warunkowo, bo zobaczymy, co Sejm uchwali zapewne w przyszłym tygodniu" - powiedział marszałek. Za wcześnie by mówić o zmianie kandydata KO Grodzki był pytany, czy Koalicja Obywatelska rozważa zmianę kandydata w wyborach prezydenckich w związku z słabymi notowaniami Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. "Mówienie o tym jest zdecydowanie przedwczesne, bo pani marszałek Kidawa-Błońska jasno powiedziała, że weźmie udział w wyborach, które będą wypełniały kryteria demokratyczne, kryteria bezpieczeństwa i uczciwości, natomiast nie będzie brała udziału w farsie" - powiedział marszałek Senatu. Podkreślił, że nie wiadomo, jaki będzie finalny kształt wyborów prezydenckich. "Wiemy o co, jako Platforma Obywatelska, będziemy zabiegać. Jeżeli ta nowa ustawa trafi do Senatu, wiemy, czego będziemy pilnować, żeby zachować resztki powagi państwa polskiego i nadać wyborom charakter święta demokracji a nie farsy wyborczej" - zaznaczył. Wybory w połowie lipca? Marszałek Senatu został też zapytany, kiedy, według jego wiedzy, nowe wybory prezydenckie mogłyby się odbyć. "Jeżeliby liczyć według artykułów 128 i 129 konstytucji, (...) to pani marszałek Sejmu, jeżeli wybory wyznaczone na 10 maja nie zakończą się aktem głosowania, powinna w ciągu 15 dni rozpisać wybory z okresem 60 dni na coś w rodzaju skróconej kampanii wyborczej" - podkreślił. Jak dodał, to oznacza, że nowe wybory powinny odbyć się w połowie lipca. Przypomniał, że kadencja Andrzeja Dudy kończy się 6 sierpnia. Według Grodzkiego przesunięcie terminu wyborów poprzez wprowadzenie stanu klęski żywiołowej byłoby zdecydowanie prostsze i "zdecydowanie bardziej zgodne z konstytucją". "Była to prostsza droga. Obóz rządzący ku mojemu rozczarowaniu wybrał bardziej skomplikowaną i nie do końca dla wszystkich zrozumiałą ścieżkę. Zobaczymy, jak to finalnie będzie wyglądać" - powiedział marszałek Senatu.