- Na środę do Najwyższej Izby Kontroli została zaproszona marszałek Sejmu Elżbieta Witek w związku z prowadzoną przez delegaturę w Szczecinie kontrolą, dotyczącą programu Polskie Szwalnie - poinformował we wtorek rzecznik NIK Łukasz Pawelski. Witek nie stawiła się w NIK Elżbieta Witek miała dziś zaplanowaną tylko jedną aktywność: o godz. 11 ogłosiła III edycję Ogólnopolskiego Konkursu "Polskie serce pękło. Katyń 1940". Marszałek nie pojawiła się w siedzibie NIK, dlatego Izba nałożyła na nią karę w wysokości minimalnego wynagrodzenia, czyli 3010 zł. Zaproszenie dla marszałek Witek nie zostało skutecznie doręczone - dowiedziała się PAP w Kancelarii Sejmu. Zaproszenie nie dotarło ani do Sejmu, ani do biura poselskiego, ani do miejsca zamieszkania marszałek Witek. Marszałek Sejmu wyjaśnia - Żadnego zaproszenia do NIK nie otrzymałam. To co się dzieje wokół tej sprawy i próba wmanewrowania mnie w aferę Mariana Banasia, skrojoną na jego miarę, jest próbą zastraszenia marszałka Sejmu, żeby podejmowała takie decyzje, których życzy sobie pan Banaś - oceniła marszałek Sejmu. - Najwyższa Izba Kontroli, która powinna być instytucją, która się posługuje najwyższymi standardami, taką przestała być, ponieważ zgodnie z art. 42 ustęp 4 Ustawy o Najwyższej Izbie Kontroli - jeżeli się kogoś zaprasza do NIK-u, żeby go przesłuchać w charakterze świadka, to pierwsze - są tam dane osobowe, kogo się wzywa, ale musi być podstawa prawna, musi być cel, w jakim charakterze ktoś jest wzywany, miejsce, data - tego wszystkiego nie ma w moim przypadku" - powiedziała Witek. "Nie wiem, czy chodzi o zdeprecjonowanie mnie, marszałka Sejmu - dodała. Zastrzegła też, że adres korespondencyjny marszałka Sejmu jest znany szefowi NIK. - Marian Banaś zna dokładnie adres, prowadzi ze mną dosyć bogatą korespondencje i zawsze jest to korespondencja na piśmie - podkreśliła. Tej wersji zaprzeczyli jednak przedstawiciele NIK. Z ich relacji wynika, że zaproszenie wysłano w grudniu przez ePUAP (elektronicznie) i zostało ono odczytane. - Przyszła przez ePUAP informacja, ale bez załącznika, pusta informacja i mimo prośby naszego pracownika, że otrzymaliśmy pustą informacje, po raz kolejny przyszło dokładnie to samo - pusta informacje - sprecyzowała Witek. Witek odniosła się też do sprawy, którą bada NIK. Jak powiedziała, jako poseł interweniowała w sprawie sytuacji w małym zakładzie krawieckim, gdzie pracowały głównie krawcowe, a które były ich jedynym miejscem zatrudnienia. - Był całkowity lockdown, ta firma chyliła się ku upadkowi, przekształciła się w szycie maseczek - opowiadała. Jak mówiła, w tej sprawie zwróciła się z pytaniem do premiera, czy taka firma może otrzymać wsparcie państwa, podobnie jak inne zakłady pracy. Dodała, że ostatecznie firma przegrała walkę z pandemią, a zakład został sprzedany. - Jeżeli pan Marian Banaś uważa, że interwencja w obronie miejsc pracy krawcowych w małej miejscowości jest aferą, to chyba zupełnie inaczej rozumiemy pojęcie, czym jest afera - oceniła marszałek. Do NIK - na przyszły tydzień - został wezwany także szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk. Polskie Szwalnie. Kontrola NIK We wrześniu Najwyższa Izba Kontroli potwierdziła, że w najbliższych dniach rozpocznie się w Agencji Rozwoju Przemysłu kontrola doraźna dotycząca programu "Polskie Szwalnie". Projekt "Polskie Szwalnie" powstał w marcu 2020 r, w pierwszych dniach po ogłoszeniu stanu zagrożenia epidemicznego w Polsce. "Maseczki ochronne były wówczas towarem niezbędnym i jednocześnie deficytowym. ARP S.A. jako spółka skarbu państwa działając w ramach powierzonych obowiązków, zgodnie z wprowadzanymi wówczas regulacjami, podjęła się przeprowadzenia projektu, którego celem było wyprodukowanie do końca czerwca 2020 r. 100 mln szt. masek ochronnych różnego rodzaju i przeznaczenia" - informowała Agencja w komunikacie.