Przypomnijmy, że prezydent Andrzej Duda zaprosił dziś szefową resortu spraw wewnętrznych Teresę Piotrowską na spotkanie do Pałacu Prezydenckiego. Rozmowa miała dotyczyć m.in. kwestii uchodźców, którzy mają trafić do naszego kraju. Na zaproszenie odpowiedział rzecznik rządu Cezary Tomczyk, który napisał, że "w dalszym ciągu toczą się negocjacje szefów państw i rządów w Brukseli. Niezwłocznie po ich zakończeniu i powrocie do Warszawy, Prezes Rady Ministrów wraz z odpowiednimi ministrami jest gotowa poinformować Pana Prezydenta o szczegółowych ustaleniach szczytu". Oświadczenie przedstawiciela rządu poirytowało Mariusza Błaszczaka, który w ostrych słowach skomentował faktyczną odmowę spotkania. - To kolejny przykład arogancji władzy i kolejny przykład, że deklaracje premier Ewy Kopacz o współpracy z prezydentem Rzeczpospolitej były puste. Pani premier jest gotowa przyjść do prezydenta, kiedy zapadną decyzje. Czyli podjęte decyzje pan prezydent i opinia publiczna poznają z mediów - denerwował się szef klubu PiS. - Dziś wciąż jest teoretyczna szansa, żeby ta decyzja ulegał zmianie, kiedy Czechy i Słowacja chcą zaskarżyć decyzję dotyczącą podziału uchodźców. Jest pole manewru, ale tutaj trzeba aktywności dyplomatycznej ze strony rządu PO-PSL. A rząd pokazał wczoraj, rozbijając Grupę Wyszehradzką, że zdaje się na łaskę i niełaskę Niemiec - dodał. Na wtorkowym spotkaniu ministrów spraw wewnętrznych państw UE w Brukseli Polska zaakceptowała decyzję o podziale uchodźców. "Unia Europejska zgodziła się, że będziemy dzielić 120 tysięcy. Natomiast w tej chwili podjęliśmy decyzję o podziale 66 tys. uchodźców, z czego Polsce przypadnie ok. 5 tys. uchodźców - i ta liczba będzie jeszcze pomniejszona w momencie, kiedy zgłoszą się państwa, które nie uczestniczą w tym programie, takie jak: Szwajcaria, Norwegia czy Irlandia. Poza tymi dwoma tysiącami, na które zgodziliśmy się wcześniej, ta liczba to będzie ok. 4,5 tys." - mówił we wtorek wiceszef MSZ Rafał Trzaskowski. Przeciw tym planom były Słowacja, Czechy, Węgry i Rumunia. - Nie ulega dla mnie wątpliwości, że Grupa Wyszehradzka została rozbita, a rząd kolacji PO-PSL porzucił naszych tradycyjnych partnerów. Trzeba pamiętać o jednym. Polska znaczy tyle w Unii Europejskiej, co znaczy w naszej części Europy. Dziś okazuje się, że nie znaczy nic - ocenił też Błaszczak.