"Nie ma dowodów wskazujących bezpośrednio na to, że sprawcą jest Marian Kowalski" - powiedziała uzasadniając orzeczenie sędzia Sądu Rejonowego Lublin-Zachód Agnieszka Kołodziej. Według aktu oskarżenia, w lutym 2014 r. w lubelskim klubie Graffiti doszło do awantury. Marian Kowalski, który pracował tam jako szef ochrony miał szarpać jednego z gości w szatni, wypchnąć go na zewnątrz, tam uderzyć kilkakrotnie pięścią i otwartą ręką w nos. Miał też szarpać żonę gościa klubu. Poszkodowany mężczyzna doznał złamania nosa i potłuczeń. Po procesie sąd uznał, że na podstawie zebranych dowodów możliwe jest ustalenie, iż sprawcą pobicia mógł być inny pracownik ochrony klubu, ktoś z gości albo też jeszcze inna osoba. "W tej sprawie została przyjęta na początku, w momencie pojawienia się policji na miejscu, jedna hipoteza, która potem już została do końca postępowania przygotowawczego - że sprawcą jest Marian Kowalski. Nie były badane żadne inne wątki" - powiedziała sędzia Kołodziej. Jak dodała sędzia, z dowodów wynika, iż Kowalski nie miał zwyczaju wychodzić z klubu w czasie interwencji, bo ochrona terenu przed klubem nie należała do jego obowiązków. Pełnił funkcję ochroniarza przez ponad 20 lat i nigdy nie było na niego żadnych skarg, zaś jego praca wymaga opanowania i unikania emocjonalnych reakcji, a także że nie miał powodów do atakowania pokrzywdzonego. Wyrok nie jest prawomocny. Kowalski był zadowolony z orzeczenia. "Sprawiedliwość zwyciężyła" - powiedział dziennikarzom. Kowalski zgodził się na podawanie w mediach jego pełnego nazwiska. W 2015 r., jako członek Ruchu Narodowego, startował on w wyborach na prezydenta RP. W pierwszej turze głosowania uzyskał 0,52 proc. głosów.