"Byłem gotów złożyć urząd prezesa NIK. Z przykrością stwierdziłem jednak, że moja osoba stała się przedmiotem brutalnej gry politycznej. Jako prezes Izby nie mogę pozwolić, aby stała się ona przedmiotem politycznych rozgrywek i targów. Nie, na to zgody nie będzie" - oświadczył Marian Banaś. "W poczuciu odpowiedzialności za Najwyższą Izbę Kontroli będę kontynuował powierzoną mi przez parlament misję" - zapowiedział.Zobacz całe oświadczenie Mariana Banasia Oświadczenie prezesa NIK jest szeroko komentowane przed polityków i dziennikarzy w mediach społecznościowych."Nie nabierajmy się na pisowski teatr wokół Banasia. Prezes PiS z całą świadomością skierował go do NIK, aby zniszczyć tę instytucję. Jak Macierewicza do wojska, jak minister Zalewską do edukacji, jak Kuchcińskiego do Sejmu. Ludzie precyzyjnie dobrani do destrukcji. Tylko to" - napisał Tomasz Siemoniak z PO. "Czyli mocniej dokręcą śrubę M. Banasiowi i docisną syna. Mechanizmy modelu "państwa dobrobytu" obnażane na oczach wszystkich" - komentuje Jacek Nizinkiewicz z "Rzeczpospolitej". "Ładne jaja. Czyli teraz Banaś broni niezależności NIK przed PiS. Czekam, aż poprze go opozycja" - zwraca uwagę Łukasz Warzecha z "Do Rzeczy". "Banaś oświadczył, że dostaje "liczne maile i telefony ze słowami wsparcia i otuchy od wielu Polaków". Hym..., w państwie PiS, gdyby to była prawda, nawet by mnie to nie zdziwiło!" - napisał z kolei Adam Szejnfeld.