Kością niezgody okazał się projekt ustawy dotyczący wyborów korespondencyjnych. PiS musiał formalnie wnieść nową propozycję po tym, jak w poniedziałek nieoczekiwanie przegrał głosowanie w tej sprawie. Kolejny dokument pojawił się w Sejmie po południu. Podpisała się pod nim grupa posłów Zjednoczonej Prawicy. "Pod projektem podpisały się rzekomo osoby, których nie ma w Warszawie. To jest przestępstwo" - oświadczył Sławomir Nitras z PO. Ile w tym prawdy? Violetta Porowska z PiS sama przyznała, że głosowała na odległość. Kiedy chcieliśmy ją dopytać o detale, nie odbierała telefonów, ani nie odpisywała na SMS-y. Porowska nie jest jednak jedyną posłanką PiS, którą opozycja podejrzewa o to, że podpisała się pod projektem, choć nie było jej w Warszawie. Padają też nazwiska Barbary Dziuk, Roberta Telusa oraz Krzysztofa Czarneckiego. - Poseł Dziuk wrzuciła na Facebooka, jak głosuje i zameldowała się w Tarnowskich Górach. Telus wstawił o godz. 17 na Twitterze uchwałę po posiedzeniu prezydium Rolniczej Solidarności w Widawie - wylicza w rozmowie z Interią Dariusz Joński z Lewicy. Co z Krzysztofem Czarneckim? Według Agnieszki Pomaski, w poniedziałek nagrywał program w lokalnej telewizji, więc nie mógł na czas dojechać do Warszawy. Politycy PiS, z którymi rozmawiamy, zapowiadają pozwy sądowe. - Nie będę się rozliczał z tego, co w danej minucie robiłem. To przykre, żenujące dla posłów, którzy są wiele kadencji w tym Sejmie, wiedzą, jak to funkcjonuje. To nie jest rozwiązywanie problemów, tylko szukanie jakiegoś haczyka. To jest nieprzyjemne, dlatego nie będę się wypowiadał - mówi nam Czarnecki, który twierdzi, że program został nagrany wcześniej. Oburzenia nie kryje Robert Telus. - Kto wie, że mnie nie było w Warszawie?! Aż taką inwigilację macie?! Chciałbym wiedzieć, kto powiedział, że nie byłem. Niech mnie ładnie przeprosi! - mówi Interii polityk PiS. - Do Warszawy z Opoczna jadę godzinę i kwadrans. Mogłem być i tu, i tu. Przerwa trwała trzy godziny. Jaki problem? - dopytuje. Podobną sprawę w 2017 r. opisywała Wirtualna Polska. Portal informował o posłach podpisanych pod jednym z projektów (chodziło o wcielenie okolicznych gmin do Warszawy - red.), którzy nawet nie mieli szans się z nim zapoznać. Dziennikarze pisali wówczas o składaniu podpisów in blanco. Chodziło o to, żeby klub mógł składać projekty w każdej chwili. WP pytała Barbarę Bartuś z PiS, czy podpisała się w ciemno: - Tak to faktycznie wygląda - odpowiedziała. O rzekome fałszerstwo i podpisy składane na odległość Interia zapytała Marka Suskiego, szefa klubu parlamentarnego PiS oraz bliskiego współpracownika Jarosława Kaczyńskiego. - Posłowie popierają ustawę, a to kiedy ją podpisują, jest sprawą techniczną i wewnętrzną klubu - mówi Suski. - Skoro dopatrzyli się (opozycja - przyp. red.) przestępstwa, niech zgłaszają sprawę do prokuratury. Opowieści o fałszerstwie to bzdura. Musieliby udowodnić, że pod projektem nie widnieje podpis danego posła. A posłowie się po prostu podpisali - puentuje polityk. Ekspert: To powszechna praktyka Czy doszło do sfałszowania podpisów, a posłowie PiS powinni obawiać się konsekwencji prawnych? O zdanie zapytaliśmy dr. Jacka Sokołowskiego, kierownika Centrum Badań Ilościowych nad Polityką z Uniwersytetu Jagiellońskiego. - Najprawdopodobniej skorzystano z powszechnej praktyki w polskiej polityce. Kluby dysponują projektami podpisanymi in blanco - uważa prawnik i politolog. Zdaniem eksperta, sprawa nie kwalifikuje się do prokuratury. - Można się zastanawiać nad klasyfikacją prawną. Co znaczy, że posłowie wnoszą projekt poselski? W praktyce powinni go stworzyć, podpisać, wtedy można się zastanawiać nad tym, jaką rolę prawną odgrywają podpisy. Dla mnie to dywagacje, które nie wnoszą wiele do sprawy - mówi Interii Sokołowski. - Prawnie można byłoby szukać doniosłych konsekwencji. Jednak z punktu widzenia funkcjonowania polityki, nie ma samodzielnych inicjatyw poselskich. Większość to centralnie dyrygowane projekty - dodaje. Według naszego rozmówcy z Uniwersytetu Jagiellońskiego, podpis posła stał się "czynnością techniczną". - Ci, którzy się podpisują są pionkami - uważa dr Sokołowski. Projekt dotyczący korespondencyjnych wyborów prezydenckich w 2020 r. został przegłosowany przez Sejm w poniedziałek wieczorem. Jakub Szczepański