Gazeta zapytała też posła PiS, czy nie ma poczucia, że "śmierć pani Izy z Pszczyny była wynikiem wyroku Trybunału Konstytucyjnego i obaw lekarzy przed decyzją, która mogłaby skutkować ich odpowiedzialnością karną w kwestii aborcji". - Współczuję rodzinie i jest mi smutno z powodu tej śmierci. Od zarania dziejów poród jest ryzykowny, ale bez wnikliwego zbadania sprawy trudno mi jest się do niej odnosić. Sprawa jest badana przez prokuraturę - odpowiedział. - Osobiście nie widzę związku z ustawą i rozstrzygnięciem TK - powiedział. - Tymczasem to środowiska lewicowe, bez analizy przyczyny tej tragedii, już stwierdziły kto jest winny i próbują w cyniczny sposób wykorzystać tą śmierć do swojej walki ideologiczno-politycznej - ocenił. Śmierć 30-latki z Pszczyny. Suski: Dramat wykorzystywany w nieuczciwy sposób Dopytywany, czy jemu nie zabrakło empatii, gdy powiedział, że "ludzie czasami umierają przy porodach, to jest biologia", Suski odparł: "Jeszcze raz powtarzam, że jest mi bardzo przykro z powodu śmierci kobiety i nikomu nie życzę takiej tragedii, ale niestety jest faktem, że czasem podczas porodu dochodzi do śmierci". - Tymczasem ten dramat jest wykorzystywany w nieuczciwy sposób do gry politycznej i to jest brak empatii - przekonywał. Odnosząc się do pytania, czy "PiS nie będzie dążyć do zaostrzenia prawa antyaborcyjnego w Polsce i nie poprze wniosku 'stop aborcja', poseł stwierdził: "Ja tego projektu popierać nie będę i nie sądzę, by PiS do tego zmierzał". - Jest w Polsce aborcyjny kompromis, niestety podważany ze strony tak środowisk skrajnie prawicowych jak i skrajnie lewicowych. Dlatego jedni proponują dalsze zaostrzanie prawa, a druga strona proponuje aborcję na życzenie - dodał.