Wiceminister Surmacz stawia radiu RMF FM wiele zarzutów. Pierwszy dotyczy tego, że nie naciskał policji, by oszczędnie informowała o okolicznościach wysłania policyjnego radiowozu jako taksówki do Siedlec. RMF podaje, że z wiarygodnych źródeł w policji wynika, że tak było. W Faktach RMF poinformowano też, że Surmacz jako szef gorzowskiej drogówki zwrócił bezprawnie swoim znajomym trzy prawa jazdy, wcześniej zatrzymane przez policjantów. Wiceminister temu zaprzecza, RMF mówi jednak, że posiada dokument, z którego wynika, że Surmacz otrzymał za to karę dyscyplinarną, a w tej sprawie prowadzone było śledztwo. Radio informowało także, że Surmacz został ukarany za bezprawne wykorzystywanie służbowego faksu do celów politycznych. Wiceminister przekonuje, że to nie były cele polityczne. Według RMF faksowane były dokumenty związku zawodowego, a to może być uznane za działalność polityczną. Surmacz twierdzi również, że nie naruszył nietykalności cielesnej wicekomendanta gorzowskiej policji. RMF mówi, że wie o szarpaninie i znieważaniu. W jednym RMF zgadza się z Surmaczem - nie uciekł na emeryturę przed zwolnieniem dyscyplinarnym, lecz został zwolniony. Marek Surmacz swoją przeszłość tłumaczy jednym - walką z esbekami. To według niego było powodem jego kłopotów. Jak twierdzi problemy rozpoczęły się w 1983 r., gdy zatrzymał pułkownika milicji, który prowadził samochód pod wpływem alkoholu. Później było jeszcze gorzej. Posłuchaj relacji reporterów RMF FM Krzysztofa Zasady i Przemysława Marca: Złośliwie słowa ministra można by skomentować, że był jednym sprawiedliwym, bo tylko on został dyscyplinarnie z policji zwolniony za złamanie apolityczności służby. Z dokumentów, do których dotarli reporterzy RMF FM wynika, że Surmacz jako policjant w Gorzowie w latach 90. miał kilka postępowań dyscyplinarnych. Ze służby zwolniono go dyscyplinarnie w 1996 r. za zaangażowanie w kampanię wyborczą Hanny Gronkiewicz-Waltz.