Były wicepremier był pytany o to, jaki program w kolejnych wyborach może stworzyć opozycja. - Trzeba Polakom powiedzieć, jaka ma być Polska. Nie można traktować wyborców, jako taki ciemny lud, który wyłącznie reaguje na to, że dasz im 500 złotych - mówił. - Trzeba odpowiedzieć na te pytania - jak chcemy tworzyć Trybunał Konstytucyjny, jak nadzorować media publiczne, żeby były publicznymi, a nie partyjnymi, jak obsadzać spółki skarbu państwa, żeby to nie było takie poletko jak dzisiaj, gdzie siedzą wszyscy krewni i znajomi królika. To jest cała gama spraw, gdzie te partie wcale nie mają różnych poglądów i absolutnie mogą dojść do porozumienia. Drugim filarem jest kwestia wydatków na usługi publiczne. To znaczy zdrowie, edukacja, wsparcie dla niepełnosprawnych, czyli na te dziedziny, które zostały kompletnie zaniedbane przez PiS i wydaje mi się, że to trzeba po prostu uczciwie Polakom powiedzieć - przekonywał były marszałek Sejmu. Marcin Zaborski, RMF FM: "Nic jeszcze nie jest stracone, nie kwękać, nie jęczeć, nie szukać winnych, a przede wszystkim - nie dzielić się". Tak pan pisze w internecie. No to kto jęczy i kto kwęka? Marek Borowski: Dochodzą takie głosy z różnych partii tworzących koalicję, że nie udało się, że nie poszło. Zaczyna się szukanie innych, rozliczanie. Niektórzy mówią, żeby wymienić liderów. PSL się zastanawia - być albo nie być, oto jest pytanie. A pan radzi opozycji tak: "zabrać się wreszcie za program dla Polski łączący partie opozycyjne, bo jego brak zaciążył na wyniku wyborów". Przez wiele tygodni przychodzili tutaj politycy Koalicji Europejskiej i mówili: "Mamy świetny program". A pan jednym ruchem w internecie obnaża i mówi: król jest nagi, nie było żadnego programu, dlatego przegrała Koalicja Europejska. - Nie powiedziałem, że dlatego, ale na pewno brak programu ciąży na wyniku wyborczym. Można dyskutować, można wymieniać dziesiątki przyczyn dlaczego ta różnica między PiS-em a Koalicją Europejską była tak znacząca - 7 punktów procentowych. I tu oczywiście słyszymy o tym, że a to wystąpienie Leszka Jażdżewskiego przed Tuskiem, a to demonstracja LGBT w Gdańsku, a to Trzaskowski, który podpisał taką deklarację i tak dalej, i tak dalej. To wszystko jest nieudokumentowane, tego nie wiadomo. Natomiast są dwie rzeczy, które - niezależnie od tego, czy jest porażka wyborcza, czy jest sukces wyborczy - powinny być, gdy się przystępuje do wyborów. Jedna rzecz to jest program - on może być nieduży, on może być hasłowy, on może mieć pięć punktów, ale musi być. Druga rzecz to jest aktywność w samej kampanii, tzn. chodzenie między ludzi po prostu. Ale być może jest tak, że w przypadku Koalicji Europejskiej - gdzie jest tak wiele partii - nie da się stworzyć, który je naprawdę połączy, bo w wielu miejscach są to absolutnie sprzeczne wizje Polski. - Da się, absolutnie się da. Dlatego, że jest takie potoczne rozumienie, że program to np. polega na tym, że musi tam być określenie stosunku do - powiedzmy sobie - związków partnerskich. Albo stosunek do aborcji. Otóż nie. To są kwestie światopoglądowe. Przecież w takich sprawach nawet w jednej partii przy głosowaniu nie ma dyscypliny. Ale tutaj np. stosunek do podatków jest czymś, co różni te poszczególne partie tworzące Koalicję Europejską. - Akurat tego nie zauważyłem, powiem szczerze. Jak nie? SLD ma zupełnie inną wizję czy Platforma Obywatelska, albo Nowoczesna tym bardziej. - Nie, absolutnie dzisiaj... SLD chce pięcioprogowego podatku, jeśli chodzi o podatek dochodowy. - Nic na ten temat nie słychać obecnie. Poza tym to jest kwestia do uzgodnienia. Ja nie uważam, żeby to była sprawa najistotniejsza dzisiaj. Co łączy te partie, bo od tego trzeba zacząć? Na czym ten program powinien być oparty? Moim zdaniem na dwóch takich filarach. Jeden to jest kwestia naprawy ustrojowej, tzn. to wszystko, co PiS zamieniał, te wszystkie instytucje, które podporządkowywał sobie, które miały być wykonawcami, a powinny być niezależne - mówię tutaj o sądach, o prokuraturze, o mediach publicznych, o telewizji publicznej, o służbie cywilnej, o służbach specjalnych. We wszystkich tych sprawach potrzebna jest naprawa... Pan wierzy, że to jest hasło, które porwie Polaków, pozwoli pozyskać nowych wyborców? - Proszę już nie mówić o tym porywaniu, bo już tych "porywaczy" już było dosyć. Trzeba po prostu Polakom powiedzieć, jaka ma być Polska. Nie można traktować wyborców jako taki "ciemny lud", który wyłącznie reaguje na to, że dasz im 500 zł. I Koalicja Europejska nie powiedziała Polakom, jaka ma być Polska? - Nie powiedziała jak do tej pory, poza tym, że sprzeciwiała się - i słusznie - różnego rodzaju pomysłom PiS-u. Trzeba odpowiedzieć na te pytania: jak Trybunał Konstytucyjny chcemy tworzyć? Jak prokuraturę niezależną? Jak nadzorować media publiczne, żeby były publicznymi, a nie partyjnymi? Ja obsadzać spółki Skarbu Państwa, żeby to nie było takie poletko, jak dzisiaj, gdzie wszyscy krewni i znajomi królika siedzą. Pan przeliczył głosy z wyborów europejskich na... - Pan pozwoli, że tylko dokończę. Otóż to jest cała gama spraw, gdzie te partie wcale nie mają różnych poglądów i absolutnie mogą dojść do porozumienia. I drugi filar: to jest kwestia wydatków na usługi publiczne, tzn. zdrowie, edukację, wsparcie dla niepełnosprawnych - czyli na te dziedziny, które zostały kompletnie zaniedbane przez PiS. I wydaje mi się, że to trzeba po prostu uczciwie Polakom powiedzieć. I jeszcze jedno, hasło zdecydowane: niczego, co PiS wam dał, nie zabierzemy - oddamy wszystko, co PiS wam zabrał. To nie wybrzmiało w tej kampanii. Przeliczył pan głosy z wyborów europejskich na mandaty w wyborach sejmowych i wyszło panu, że gdyby opozycja poszła razem, tzn. Wiosna razem z Koalicją Europejską, to PiS miałoby 236 miejsc w Sejmie, opozycja 223, czyli ta różnica nie byłaby jakaś bardzo duża, choć PiS oczywiście wzięłoby większość. Umiałby pan przekonać dzisiaj Roberta Biedronia, żeby porzucił własne ambicje i poszedł razem z Koalicją Europejską? - Pytanie, czy umiałbym przekonać, to jest pytanie, na które nie można odpowiedzieć... To jakiego argumentu by pan używał, żeby próbować go przekonać? - ...dlatego że Robert Biedroń może mieć swoje cele, co do których ja osobiście uważam, że nie zrealizuje ich w taki sposób, jak do tej pory zapowiada. Ja przypomnę, że Robert Biedroń mówił o tym, że wynik jego partii będzie dwucyfrowy... Kilkunastoprocentowy - 10 mandatów być może w europarlamencie. - Tak jest, spokojnie - a on zmierza do premierostwa, no do wicepremierostwa ewentualnie. Ja napisałem w jednym ze swoich artykułów... Ponieważ on krytykował bardzo Koalicję Europejską, Platformę Obywatelską, tej krytyki było jakby więcej niż krytyki PiS-u. Napisałem - ponieważ jesteśmy na "ty" z Robertem Biedroniem - Robercie, nie idź tą drogą. Nie idź tą drogą, bo skończy się tak, że nawet 7 proc. nie będziesz miał. I nie ma. I ma 6. W związku z tym - co jemu grozi w tej chwili? Co bym mu powiedział? Oczywiście, on może w to nie uwierzyć. Co jemu grozi? Grozi mu to, co Kukizowi. Mianowicie, że ponieważ uzyskał słaby wynik, to przy następnych wyborach znowu część wyborców uzna, że to może być głos zmarnowany i zagłosuje na koalicję - nie wiem, jak ona się będzie nazywała. Ale w każdym razie na tę, która będzie zdobywała ponad 30 proc. głosów i on może w ogóle nie wejść do Sejmu. Postawiłby pan duże pieniądze na to, że będzie dymisja minister finansów? - Nie. Nie stawiałbym pieniędzy. W tej chwili... Ja nie wiem, pani minister finansów jest dosyć milkliwa, trzeba powiedzieć. To zresztą jest pewną zaletą. Ale w związku z tym można sobie tylko spekulować, czy jej odejście jest związane z tym, że ona jednak nie aprobuje pewnych wydatków, które zbytnio obciążają budżet i obciążą go w przyszłym roku, czy też po prostu dostała jakąś dobrą propozycję - na przykład w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju albo w czymś takim. I po prostu chce odejść. A może chce odejść z tego pierwszego względu, a oferują jej jakąś propozycję?