<a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-kazimierz-marcinkiewicz,gsbi,1498" title="Kazimierz Marcinkiewicz" target="_blank">Kazimierz Marcinkiewicz</a> uważa, że ze względu na ograniczenia formalno-prawne <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-prawo-i-sprawiedliwosc,gsbi,39" title="Prawo i Sprawiedliwość" target="_blank">Prawo i Sprawiedliwość</a> w przypadku swojej wygranej nie ma szans na zrealizowanie swojego programu gospodarczego. - Gdyby rzeczywiście doszło do tego, że Prawo i Sprawiedliwość wybory wygra i przejmie władzę, to trzeba powiedzieć, że program, który dziś PiS prezentuje jest programem strasznie populistycznym, ale ja bym się tego programu nie obawiał, dlatego że i konstytucja, i różne inne zapisy np. dotyczące długo publicznego uniemożliwią wydawnictwo pieniędzy. Raczej obawiałbym się tego, że Prawo i Sprawiedliwość będzie chciało wyrównać krzywdy, będzie chciało postawić przed Trybunałem Stanu, a może nie przed Trybunałem Stanu pewnie Donalda Tuska, być może także prezydenta Komorowskiego, Radosława Sikorskiego - powiedział w Polsat News K.Marcinkiewicz. I dodał: - Jak ja znam Jarosława Kaczyńskiego, to wiem, że on będzie chciał dokonać tego, będzie chciał niejako zemścić się na tym gronie. Ironizując, przyznał, że - podobnie jak Jarosław Gowin - nie boi się rządów PiS-u. - Wydaje mi się, że za moją krytykę Prawa i Sprawiedliwości ile mi mogą dać? 2 lata w zawieszeniu, rok co najwyżej. Więc nie ma się specjalnie czego obawiać, ale pewnie są osoby, które powinny się obawiać tego tak na serio - powiedział w "Graffiti" Kazimierz Marcinkiewicz, były premier.