Czy Kazimierz Marcinkiewicz ma jeszcze kontakt z ludźmi, z którymi robił politykę? - pytał byłego premiera Piotr Witwicki. - Tak, ale te kontakty są różne. Z niektórymi dobre, z niektórymi słabe. Ja mam np. takie towarzystwo, w którym są ludzie o różnych poglądach politycznych i z którymi zawsze bardzo dużo rozmawialiśmy o polityce, a teraz kiedy się spotykamy, właściwie o polityce w ogóle nie rozmawiamy, bo polityka zabiła to nasze towarzystwo - mówi i tłumaczy, że różnice poglądów są teraz tak duże, że od razu dochodziłoby do sporów. Marcinkiewicz o kuchni politycznych sporów Według Kazimierza Marcinkiewicza obecnie wzrosła temperatura politycznych sporów. Były premier przytacza historię, jak przed laty stał w sejmowych kuluarach ze Stefanem Niesiołowskim. Z przeciwka szedł Leszek Miller. - Tu postkomunista, a tu twardy beton opozycyjny. Stefan Niesiołowski krzyczy z daleka do Millera: "Leszek, a my się dziś w radiu widzimy", na co Miller: " tak, tak widzimy się. A ty nie wiesz, na jaki temat będziemy dziś rozmawiać?". Na co Niesiołowski: Guzik mnie to obchodzi i tak ci dowalę". I to jest właśnie tak, że oni ze sobą normalnie rozmawiali, a potem przed mikrofonem wyżywali się na sobie - wspomina. - Nie będzie wielką tajemnicą, jeśli zdradzę, że niektórzy politycy kłócą się w studiu, a potem wracają razem taksówką - dodaje Piotr Witwicki. - Taka jest kuchnia - śmieje się Marcinkiewicz. "Przymusowa" dymisja Marcinkiewicza. "To było dosyć nagłe" Gość videocastu Piotra Witwickiego wspomina też okoliczności swojej dymisji: - Dotarły do mnie informacje, że Kaczyński chce zmusić mnie do dymisji. (...) To było dosyć nagłe i nie do końca się tego spodziewałem. Trochę się zdziwiłem tą reakcją Kaczyńskiego, ale potem też doszły do mnie informacje, że to przez jego obóz, który szykował się do tego od dłuższego czasu. Dopytywany, jak to możliwe, że przygotowywano grunt pod dymisję premiera, który cieszył się poparciem na poziomie 80 proc., obwinia "zakon Porozumienia Centrum". - Ja ich nie dopuszczałem do różnych stanowisk. Nie dopuszczałem do nepotyzmu, kolesiostwa. Dlatego moja popularność nie miała dla nich znaczenia. Oni chcieli uprawiać politykę tak jak dziś - mówi. Przyznaje jednak, że zabrakło mu zręczności, by grać pomiędzy różnymi frakcjami w swojej partii. - Niepotrzebnie odpuściłem - wyznaje. Marcinkiewicz: W jakiejś mierze jestem wierzący Piotr Witwicki pytał też byłego premiera o sprawy światopoglądowe. Czy dziś wierzy w Boga? - Chcę być dobrym człowiekiem - deklaruje Marcinkiewicz. - W jakiejś tam mierze jestem człowiekiem wierzącym. Ale ja dziś nie chodzę do kościoła. Co więcej, uważam Kościół za złą organizację, która w Polsce czyni bardzo dużo złego i co do tego jestem absolutnie w 100 proc. przekonany, mając jednocześnie dużo znajomych księży, których bardzo szanuję i którzy robią bardzo dużo dobrego - mówi. - My w Polsce dyskutujemy nie o Bogu, nie o wierze, nie o wartościach, my dyskutujemy w Polsce o Kościele - dodaje.Zobacz całą rozmowę: