Ewa Kopacz powiedziała w piątek, iż oczekuje od prezydenta Andrzeja Dudy, że spotka się ze wszystkimi przedstawicielami partii politycznych, a następnie rozszerzy listę pytań w ewentualnym referendum w dniu 25 października. Mówiła też m.in. że czuje się zawiedziona decyzją prezydenta ws. referendum. "Gdybym była ostrym politykiem powiedziałabym, że czuję się oszukana" - powiedziała. W czwartek prezydent Andrzej Duda poinformował, że zwróci się do Senatu z wnioskiem, by 25 października odbyło się referendum, w którym Polacy odpowiedzą na pytania dot. obowiązku szkolnego sześciolatków, Lasów Państwowych i wieku emerytalnego. Po piątkowym oświadczeniu Ewy Kopacz briefing prasowy w Sejmie zorganizował rzecznik sztabu PiS Marcin Mastalerek. Według polityka PiS to, jak zachowa się PO w Senacie ws. wniosku prezydenta Dudy o referendum, to test, "czy zmieli te podpisy tak, jak robiła to już wcześniej, czy może pani premier Kopacz - tak jak przekonuje z billboardów - słucha, rozumie i pomaga". "Jeśli po raz kolejny zostaną zmielone te podpisy (zebrane pod obywatelskimi wnioskami o referendum - PAP), to równie dobrze zmielić będzie można te billboardy i wyrzucić do kosza, bo okażą się całkowicie niewiarygodne" - stwierdził. Polityk PiS ocenił również, że Kopacz - zamiast odpowiedzieć w piątek na pytanie, co zrobi PO po decyzji prezydenta - "postanowiła zastosować pewien wybieg", mówiąc o rozszerzeniu listy pytań. "Tylko że mam takie wrażenie, że pani premier pomyliła adresatów - że te swoje pytania powinna skierować do Bronisława Komorowskiego i jego doradców" - podkreślił. "Dowiedzieliśmy się przecież od Henryka Wujca, że pytania po przegranej w I turze powstały w nocy i wtedy pani premier Kopacz mogła do prezydenta Komorowskiego kierować prośby o rozszerzenie tych pytań, kiedy w nocy panowie decydowali, jak ratować przegraną I turę wyborów" - oświadczył Mastalerek. Pytał również, dlaczego premier wówczas o to nie apelowała. Jak wskazywał Mastalerek, klucz pytań w referendum, które ma się odbyć 25 października, jest "oczywisty" - to zebrane pod wnioskiem podpisy. "Jeśli jakaś inicjatywa zebrała 500 tys. podpisów, to pan prezydent kieruje ją teraz do Senatu. Nie wiem, jaki był klucz Bronisława Komorowskiego i jego doradców" - dodał. Mastalerek mówił również o tym, że "nie słyszał, by pani premier prosiła wówczas o konsultacje Bronisława Komorowskiego". Padło również pytanie, czy prezydent konsultował z PiS decyzję dot. wniosku o referendum 25 maja. "Nie było konsultacji z PiS. Była zaproszona pani prezes Beata Szydło jako osoba, która skierowała pismo ws. rozszerzenia tych pytań, pod którymi podpisało się 6 mln obywateli" - wskazywał rzecznik sztabu PiS. Według niego, Andrzej Duda "okazał się przede wszystkim człowiekiem, który dotrzymuje słowa, że będzie stał po stronie ludzi". "Rozumiem, że to wielu boli. Ludzie, którzy wyrzucali do kosza, niszczarki 6 mln podpisów, dziś mają prawo czuć się zawstydzeni" - oświadczył. We wtorek w Pałacu Prezydenckim Andrzej Duda spotkał się z Beatą Szydło, szefem "Solidarności" Piotrem Dudą, Tomaszem i Karoliną Elbanowskimi oraz organizatorami akcji na rzecz referendum ws. Lasów Państwowych. Szef "S" powiedział dziennikarzom po spotkaniu, że zaproponował, by Polacy odpowiedzieli na dodatkowe pytania referendalne w dniu październikowych wyborów parlamentarnych.