Marcin Józefaciuk odchodzi z klubu KO. "Coś mnie tknęło"
- Przesądzającym momentem było środowe odwołanie mnie z funkcji członka komisji edukacji (...). Rozumiem decyzję klubu, bo sam bym zrobił to samo, mając w komisji posła, który ma wątpliwości co do sposobu wprowadzania jednej z największych reform edukacji. Nie zgadzam się jednak ze sposobem, w jaki mnie potraktowano - mówi Interii poseł Marcin Józefaciuk, który w środę odszedł z klubu Koalicji Obywatelskiej.

Łukasz Szpyrka, Interia: Dlaczego opuścił pan klub Koalicji Obywatelskiej?
Marcin Józefaciuk: - Ta myśl kiełkowała w mojej głowie od dłuższego czasu. Nie działałem pod wpływem emocji. Przesądzającym momentem było środowe odwołanie mnie z funkcji członka Komisji edukacji. Choć bardziej rozczarował mnie brak informacji, dlaczego mam się pożegnać z tą funkcją.
Nikt z panem nie rozmawiał?
- Nie. W sprawie zmian w komisjach sejmowych posłowie głosują automatycznie. To jest głosowanie proceduralne. Rzadko na to spoglądamy, ale tym razem coś mnie tknęło. Zerknąłem na to i stąd dowiedziałem się, że chodzi o mnie. Inaczej bym nie wiedział. I to był główny powód. Rozumiem decyzję klubu, bo sam bym zrobił to samo, mając w komisji posła, który ma wątpliwości co do sposobu wprowadzania jednej z największych reform edukacji. Nie zgadzam się jednak ze sposobem, w jaki mnie potraktowano.
Ma pan żal do koleżanek i kolegów z klubu KO?
- Jestem człowiekiem, który startował z list KO. Zgadzam się z 90 proc. założeń polityki Koalicji Obywatelskiej, ale polityka oświatowa pozostawia wiele do życzenia. Wielokrotnie już o tym mówiłem. Nie chciałem uderzać w kolegów z klubu, odejście było jedyną opcją, bym mógł mówić, w zgodzie ze sobą, co chcę powiedzieć. Z KO wciąż jestem serduchem. Składałem edukacyjną poprawkę, nieuzgodnioną z klubem jeżeli chodzi o przedszkola. Zrobiłem kontrolę w Ministerstwie Edukacji w sprawie edukacji domowej. Idziemy w tym samym kierunku, ale ja trochę poboczem. To było jedyne logiczne rozwiązanie. Na komisji edukacji dalej będę się pojawiał, będę zabierał głos.
Żeby być uczciwym - od kilku tygodni był pan zawieszony w prawach członka klubu.
- Tak, przede wszystkim za krytykę działań rządu na kierunku oświatowym.
Ale nie tylko.
- Tak, bo jednym z powodów było zaproszenie do Sejmu osoby skazanej prawomocnym wyrokiem za przestępstwa seksualne wobec dzieci. Komisja Etyki Poselskiej uniewinniła mnie ze wszystkich zarzutów dwa tygodnie temu. Kancelaria Sejmu i Kancelaria Senatu wprost stwierdziły, że poseł nie ma podstaw, by kogoś nie wpuszczać. Tym bardziej że nie wiedziałem, że to taka osoba. Nie miałem też prawa sprawdzać tego człowieka w jakimkolwiek wykazie przestępców seksualnych. Na miejscu nie było też dzieci. Z tych powodów Komisja Etyki Poselskiej oczyściła mnie z tych zarzutów.
A koledzy z KO to zrozumieli?
- Oni sami mi mówili, że też nie sprawdzaliby tego człowieka. To nie była osoba zaproszona bezpośrednio przeze mnie, ale był to przedstawiciel stowarzyszenia, które zaprosiłem. To różnica.
A co nie podoba się panu w polityce oświatowej tego rządu?
- Jest kilka rzeczy, które warto byłoby dogłębniej przeanalizować. Za kilka miesięcy będziemy wprowadzać wielką reformę edukacji. Dobrze by było, gdyby najpierw w kilku szkołach został przeprowadzony pilotaż. Tego nie ma. Tydzień projektowy nie uwzględnia dzieci ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi. Obawiam się, że nie ma żadnych analiz i badań, które potwierdzałyby, że złączenie wszystkich przedmiotów ścisłych w przyrodę do szóstej klasy szkoły podstawowej, jest sensowne.
- Nie wiem, czy stać nas jako państwo, by w ciągu 10 lat wydać 8 mld zł na reformę oświaty. Nie widzimy całości systemu. Nie wiemy, jak będą wyglądały egzaminy ósmoklasisty i maturalne. Nie ma jeszcze podstaw programowych, więc pewnie znów podręczniki będą pisane zbyt szybko. Reforma opiera się na dobrych założeniach, ale jest za szybko wprowadzana. Tak jak edukacja zdrowotna, która mogła być wprowadzona za rok, z lepszym skutkiem. Wymieniać dalej?
Mówiąc krótko: ma pan gigantyczne wątpliwości co do sposobu wprowadzania reformy oświaty.
- Reforma jest przemyślana dobrze, ale chyba jest zaproponowana zbyt szybko. Ma wejść w życie już za osiem miesięcy, a brakuje jeszcze wielu ważnych dokumentów. Edukacja nie potrzebuje takiego tempa. Z oświatą w tym momencie nic złego się nie dzieje, bo mamy świetnych nauczycieli. Nie ma wielkiej tragedii, więc chyba lepiej byłoby poczekać. Zobaczyć całość systemu - od przedszkola do szkoły wyższej. Przydałby się ten pilotaż, tak robią np. Finowie. Bez tego obawiam się, że będzie przeżywać to, co w przypadku godzin ponadwymiarowych czy prac domowych.
Przez osiem lat byliście w opozycji. Nie mieliście czasu, by z głową przygotować tę reformę?
- Był plan, co robić po kolei. Od początku mówiliśmy też o reformie. Cały resort od dawna ją przygotowuje, więc jest plan działania i mapa drogowa. Nie chcę oceniać pracy resortu, choć pewnie po moich wypowiedziach widać, że nie jestem wielkim entuzjastą pracy tego ministerstwa. Nie powiem, że zrobiłbym coś innego, natomiast brakuje mi podejścia praktycznego w niektórych zmianach ministerialnych. Zwróciłem na to uwagę nawet na środowym posiedzeniu komisji.
Pan na czele resortu edukacji spisałby się lepiej od Barbary Nowackiej?
- W żadnym wypadku. Minister edukacji ma na tyle niewdzięczną rolę, że realizuje politykę rządu, a to jest wypadkowa wszystkich sił koalicyjnych. W resorcie są przedstawiciele wszystkich partii, jest szef, są oczekiwania ludzi, więc to nie jest łatwa rzecz. Nie dla mnie.
Reforma jest przemyślana dobrze, ale chyba jest zaproponowana zbyt szybko. Ma wejść w życie już za osiem miesięcy, a brakuje jeszcze wielu ważnych dokumentów. Edukacja nie potrzebuje takiego tempa
Odchodzi pan z klubu KO, więc możemy spodziewać się pana w innych politycznych barwach?
- Jestem posłem niezrzeszonym, który ciągle realizuje to, do czego się zobowiązał. Mam w głowie i sercu edukację i system oświaty, ale też sprawy męskie, alienację rodzicielską, problemy mniejszości. Na tym się skupiam i nie mam zamiaru przestać. Nie sądzę, bym w innej grupie znalazł miejsce. Generalnie z KO się zgadzam, ale nie podoba mi się prowadzona przez polityka oświatowa czy zawieszenie prawa do azylu. To jedne z większych tematów, które różnią nas. W tym momencie nie myślę o żadnym transferze.
Rozmawiał Łukasz Szpyrka















