"Poczułem się, jakbym dostał w twarz" - mówi reporterom "Dziennika Łódzkiego" zbulwersowany Łukasz Gędek ze Zduńskiej Woli. "To chyba mapa wydrukowana specjalnie na święto niemieckich ziomkostw. Dla Niemców, którzy mogą odwiedzić polskie landy, z dodatkowym zaznaczeniem: to jest wasze. Dla mnie to skandal. Tym bardziej, że jest to mapa samochodowa i na jej stronie tytułowej nie ma żadnej informacji, iż ma ona charakter historyczny" - wyjaśnia. Mapa na dywaniku w MSZ Mapą już zajął się senator PiS z Sieradza Przemysław Błaszczyk. "Podniosę tę kwestię podczas najbliższego powakacyjnego posiedzenia Senatu. To jest sytuacja co najmniej niesmaczna" - podkreśla polityk. Możliwa jest też interwencja polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. "Nie budzi obiekcji zamieszczenie takich map np. w atlasie historycznym. Natomiast bardzo poważne zastrzeżenia musi oczywiście budzić fakt naniesienia granic Trzeciej Rzeszy na - jak rozumiem z opisu - zwykłą, nawigacyjną mapę drogową" - mówi Piotr Paszkowski, rzecznik prasowy Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Jednak w warszawskim wydawnictwie Demart, które wypuściło bulwersującą mapę, przekonują, że wszystko jest w porządku, bo... ma ona charakter historyczny. Wszystko jest OK? "Wcześniej wydaliśmy podobną mapę Ukrainy dla polskich turystów z polskimi nazwami" - tłumaczy Agnieszka Wędrychowska z Demartu. "Nam chodzi tylko o umożliwienie identyfikacji miejscowości głównie ludziom, którzy kiedyś mieszkali na tych terenach lub mają tu korzenie. To nie są nazwy nadane przez hitlerowców, ale wcześniejsze". Wędrychowska nie chce jednak zdradzić, w jakim nakładzie wydano mapę ze starą granicą polsko-niemiecką. Ale nie kryje, że nakład był spory: "Mapa trafiła do dużych sieci handlowych - Kauflandu, Empiku i Tesco" - czytamy w "Dzienniku Łódzkim". Sprawę niezwykle ostro skomentował na swoim blogu polityk LPR Mirosław Orzechowski. "Kilka słów do autorów przedsięwzięcia: pieniądze zapewne wam nie śmierdzą, bo zatraciliście poczucie węchu i zwykłej przyzwoitości, ale za to śmierdzicie, wy z daleka. Na takim podglebiu rodzą się szmalcownicy" - pisze Orzechowski.