Przypomnijmy, że w środę, 15 czerwca, mija dwutygodniowy termin na przysłanie przez Polskę uwag do opinii Komisji Europejskiej. Chodzi o ocenę stanu praworządności w związku z kryzysem konstytucyjnym. Ze źródeł rządowych wynika, że dziś Komisja nie powinna się jednak spodziewać odpowiedzi z Warszawy. Opinia na temat stanu praworządności, którą przygotowała Komisja Europejska, nie została upubliczniona, ale nieoficjalnie wiadomo, że jest krytyczna i negatywnie ocenia próby rozwiązania kryzysu konstytucyjnego. Na tę opinię ma teraz odpowiedzieć rząd. W komunikacie, który Bruksela opublikowała niedawno, napisano, że jeśli uwagi na zastrzeżenia nie zostaną przysłane w "rozsądnym terminie", wtedy Komisja może przejść do drugiego etapu procedury i zaproponować konkretne zalecenia naprawcze. Dopiero ich zignorowanie może zakończyć się wnioskiem o nałożenie sankcji, włącznie z odebraniem głosu na unijnych posiedzeniach. Do tego jednak potrzebna jest jednomyślność wszystkich krajów. - Jeśli nie będzie sankcji, to będzie niechęć do tego, żeby ustępować nam w kwestiach niedotrzymania terminów, kwestia przesunięcia jakichś środków, może być rewizja budżetu. Te wszystkie rzeczy uderzają nie w rząd, a w Polaków - uważa Katarzyna Lubnauer z Nowoczesnej. - Mamy wojnę z Komisją Europejską ze strony rządu, ze strony PiS - nie ma wątpliwości Lubnauer. - Rząd prowadzi politykę czekania na czas, czekania do grudnia, kiedy to mandat sędziego Rzeplińskiego wygaśnie, kiedy będzie można zmienić prezesa Trybunału Konstytucyjnego. Uważam, że ta taktyka jest niezgodna z interesem obywateli, ponieważ nie rozwiązuje tego bałaganu prawnego - komentuje w rozmowie z Interią Jakub Kulesza z Kukiz'15. Dodaje jednak: - Sam fakt, że Komisja Europejska zajmuje się wewnętrznymi sprawami Polski jest dla mnie szokujący. Chciałbym, żeby ten spór został rozwiązany w parlamencie. Nieco ostrożniej wypowiada się Władysław Kosiniak-Kamysz. - Sądzę, że trwają kuluarowe rozmowy między Brukselą a Warszawą dotyczące przesunięcia tego terminu. W wielu wypadkach tak się działo. Pamiętam negocjacje o płacy minimalnej w Niemczech - tam termin też był przesuwany. Ale tę odpowiedź trzeba wystosować. Im szybciej to zrobi polski rząd, tym lepiej, a i tak sprawę musimy rozwiązać w polskim parlamencie - powiedział nam szef PSL.