- Marzyliśmy, żeby dziecko opuściło placówkę w tak dobrym stanie. Bawi się, biega, dokazuje. Zachowuje się tak, jak powinno się zachowywać dziecko w tym wieku. Bawi się z rówieśnikami, widać, że wraca do życia - powiedział podczas dzisiejszej konferencji prasowej prof. Janusz Skalski, kierownik Kliniki Kardiochirurgii Dziecięcej z Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie. Prof. Skalski, często uważany za osobę, która ocaliła chłopca, zwraca uwagę, że poprawa stanu zdrowia Adasia to powód do radości dla całej polskiej medycyny. - Nie wstydźmy się mówić o tym, że wszystkie służby ratujące dziecko były znakomicie przygotowane. Bardzo dziękuję każdej osobie zaangażowanej w akcje za wspaniałą i profesjonalną opiekę - dodał kierownik Kliniki Kardiochirurgii Dziecięcej. Lekarze z krakowskiego szpitala podkreślają, że Adaś jest nad wyraz rozwiniętym dzieckiem, co nieco ułatwiło proces rehabilitacji. Rehabilitacja przebiega pomyślnie, chłopiec chodzi samodzielnie, ale wymaga dalszej pracy. Rehabilitanci będą pracować m.in. nad dalszą poprawą chodu. W czasie konferencji na sali pojawił się Adaś wraz z rodzicami. Chłopca najpierw niósł na rękach tata, ostatnie kroki Adaś wykonał samodzielnie, pokazując jak skutecznie przebiega jego powrót do zdrowia. Adaś usiadł na przygotowanym niebieskim krzesełku i zaczął rysować. Potem pozował do zdjęć tłumnie przybyłym fotoreporterom. - Dziękujemy z całego serca lekarzom, którzy uratowali naszego syna. Dziękujemy policjantowi, ratownikom medycznym i wszystkim pracownikom szpitala. Dzięki wam Adaś wraca do domu. To ogromne szczęście dla naszej rodziny - powiedziała wzruszona mama chłopca. - To dla nas bardzo szczęśliwy dzień. Losy Adasia śledziły miliardy ludzi na całym świecie. Wielu wątpiło, ale dziś widzimy, że chłopiec wraca do zdrowia i prawidłowo się rozwija - dodał prof. Skalski. Dziecko trafiło do krakowskiego szpitala 30 listopada ub.r., po tym jak w nocy wymknęło się z domu w małopolskich Racławicach k. Krzeszowic. Po wszczęciu poszukiwań chłopca w samej piżamce znalazł nad brzegiem rzeki, kilkaset metrów od zabudowań, policjant. Po przywiezieniu do szpitala okazało się, że chłopiec był wychłodzony do 12,7 stopni C. Według specjalistów uratowanie osoby po takim wychłodzeniu organizmu graniczy z cudem. Po przewiezieniu do krakowskiego szpitala Adaś został podpięty do urządzenia, które umożliwia tzw. pozaustrojowe utlenowanie krwi. Po wybudzeniu ze śpiączki, do którego doszło po trzech dniach, przez pewien czas oddychał za pomocą respiratora. Chłopiec spędził w szpitalu niemal 2,5 miesiąca: najpierw 23 dni na oddziale intensywnej terapii, potem 51 dni na oddziale neuro-rehabilitacji.