To był kolejny przejaw bardzo bezwzględnej polityki, prowadzonej w stosunku do całej katastrofy smoleńskiej i wszystkiego, co jest z tym związane. To się wpisuje w pewną całość. Od samego 10 kwietnia jesteśmy wprowadzani w błąd. Dzisiaj już wszyscy wiemy, że te informacje, które nam przekazywali ministrowie i pan premier, nie są prawdziwe, choćby o naszym udziale w śledztwie. Następnym elementem tego była kwestia postawienia tej tablicy, która - myślę - że będzie hańbą dla tego rządu do końca jego dni i jeszcze dłużej. I dzisiaj w taki sam sposób został zabrany ten krzyż. Myślę, że cały problem krzyża i wszystkiego, co się dzieje, jest sztucznie wywołany i chodzi o to, abyśmy nie rozmawiali o rzeczywistych problemach, z którymi mamy do czynienia, tzn. o tym, co jest w katastrofie, a w zasadzie czego nie ma, i co tam jest źle zrobione. A dzisiaj wiemy, że jest cała masa rzeczy, za które będzie można wyciągać odpowiedzialność. Mam na myśli chociażby procedowanie, według jakiego się to odbywa, tj. konwencji chicagowskiej, mam na myśli powołanie komisji polskiej na czele z panem Millerem. To są rzeczy, które są niezgodne z konstytucją. Na pewno będzie kwestia wyciągnięcia z tego odpowiedzialności. Kraj ma cała masę innych problemów. Natomiast - stał sobie krzyż, który nikomu nie wadził, pod którym ludzie się zbierali, składali kwiaty i czasem modlili. I nie wiadomo dlaczego nagle ktoś wywołał problem krzyża. Można odnieść wrażenie, że zostało to wywołane po to, aby zasłonić inne problemy i o nich po prostu nie mówić. Myślę, że wielką solą w oku dla tego rządu była ta niesamowita jedność, ta wspólnota duchowa, która ogarnęła to społeczeństwo po katastrofie smoleńskiej, i po prostu postanowiono to rozbić, podzielić społeczeństwo, nastawić go wzajemnie przeciwko sobie. I niestety, jak widać, to się udało. Dla nas, którzyśmy bacznie obserwowali to, co się dzieje, to była socjotechnika. Ona jest dla nas bardzo dobrze widoczna. Tak to odbieramy.