Z wieczoru wyborczego wyszła jako ostatnia. Odpowiadała na pytania, pozowała do zdjęć, uśmiechała się, choć liczyła na lepszy wynik. Małgorzata Kidawa-Błońska zachowała się jak kapitan, który został na statku, mimo że ten tonie. Miała dobry nastrój, bądź robiła dobrą minę do złej gry. To właśnie ona została wysunięta na czoło Koalicji Obywatelskiej na ostatniej prostej kampanii. Miała być liderem, który poprowadzi KO do zwycięstwa i zostanie premierem. Czy jednak jest pierwszą postacią w KO? Jako pierwszy głos ze sceny zabrał Grzegorz Schetyna, co jasno pokazuje, że Kidawa-Błońska wciąż jest numerem dwa. Mimo to było zadowolona z wyniku. Trudno się dziwić, bo ostatnie sondaże pokazywały, że KO może nie zdobyć nawet 20 proc. głosów. Wyniki z exit poll pokazują, że powinno ich być 27,4 proc. - Poczekajmy na ostateczne wyniki wyborów. Jest nadzieja, że wiatr historii się zmienia. Nie wiem, czy będzie to już teraz, ale widać zmianę - mówiła Kidawa-Błońska w rozmowie z dziennikarzami. - Zobaczymy, co będzie jutro. Widać zmianę trendu. Widać, że PiS nie będzie miał już takiej dominacji. Polacy poczuli wagę swojego głosu i wszystko jest możliwe - dodała. Koalicja Obywatelska przegrywa kolejne wybory. Gołym okiem widać, że pewna formuła już się wyczerpała. Czy KO czekają zmiany? - Ważne, jakie wnioski wyciągamy z poprzednich wyborów. Jestem pewna i wiem, jaki kontakt nawiązaliśmy z wyborcami. Znowu zyskaliśmy ich zaufanie, chcą z nami rozmawiać, a to jest dobry prognostyk na przyszłość - uważa liderka KO. Wybory parlamentarne pokazały jednocześnie, że Grzegorz Schetyna ma problem. Dopiero schowanie go gdzieś głęboko sprawiło, że słupki KO poszły w górę. Wobec tego zasadne jest pytanie, czy zmiana przywództwa w PO powinna nastąpić. - Na razie czekamy na wyniki wyborów. Wybory w PO są dopiero w lutym i wtedy będziemy mogli na ten temat porozmawiać - ucina spekulacje Kidawa Błońska. Łukasz Szpyrka