W środę po południu podczas spotkania z mieszkańcami Lubartowa (woj. lubelskie) prezydent Andrzej Duda ogłosił, że będzie kandydował w najbliższych wyborach prezydenckich. Wcześniej w środę marszałek Sejmu Elżbieta Witek ogłosiła, że wybory prezydenckie odbędą się 10 maja. Zgodnie z przepisami druga tura wyborów - jeśli będzie konieczna - odbędzie się dwa tygodnie później, czyli 24 maja. "Kampania dopiero się zaczyna" Kandydatka PO na prezydenta, wicemarszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska powiedziała tuż po ogłoszeniu decyzji Andrzeja Dudy, że jego start w wyborach "nikogo nie zaskakuje". Przyznała, że choć urzędujący prezydent jest liderem na starcie prezydenckiego wyścigu, nie może być pewien wygranej. "O tym, kto wygra zadecydują Polacy i to oni wiedzą, kto ich przekona do tego, żeby został prezydentem. Rzeczywiście urzędujący prezydent na starcie zawsze ma większą rozpoznawalność, większą popularność, ale kampania dopiero się zaczyna - zobaczymy, jak będzie" - powiedziała Kidawa-Błońska. "Skasował praworządność w Polsce" Dla kandydatki PO zaskoczeniem jest fakt, że prezydent "ciągle mówi, że chce naprawiać system sądowniczy". "Pan prezydent swoim podpisem skasował praworządność w Polsce, system trójpodziału władzy, więc ja bym wolała, żeby zajął się przestrzeganiem konstytucji i tego nie robił" - podkreśliła Kidawa-Błońska, nawiązując do podpisanej we wtorek przez prezydenta nowelizacji ustaw sądowych, która m.in. rozszerza odpowiedzialność dyscyplinarną sędziów. Jak dodała, "po tym, co robił prezydent przez ostatnie lata, widać, że praworządność nie była wpisana w jego system". Prezydent Duda mówił w środę w Lubartowie, że jego "wielkim pragnieniem jest Polska, którą jej mieszkańcy, Polacy, nazywają państwem sprawiedliwym, sprawiedliwym pod każdym względem". Podkreślił, że "Przed nami jeszcze wiele ważnych działań. Trzeba mądrze i dobrze dokończyć reformę wymiaru sprawiedliwości - to sprawa podstawowa". Na te słowa zgromadzeni zaczęli skandować: "Dziękujemy, dziękujemy".