Schetyna: Głęboko wierzymy w te wybory Lider PO Grzegorz Schetyna podczas swego wystąpienia wskazywał, że delegaci Platformy przyjechali na konwencję do Warszawy, ponieważ zależy im na Polsce. "Nadchodzą wybory prezydenckie, ważne wybory, które, głęboko wierzymy, będą początkiem zmiany politycznej w Polsce. Bo wszyscy widzimy jak Andrzej Duda osłabił pozycję prezydenta, bo tęsknimy za poważnym podejściem do tego urzędu. I wreszcie - co najważniejsze - bo mamy dwóch świetnych kandydatów: Małgorzatę Kidawę-Błońską i Jacka Jaśkowiaka" - mówił Schetyna. Szef Platformy dziękował obojgu kandydatom za spotkania i rozmowy, jakie odbyli podczas prawyborów. "To była wielka inwestycja w dobry wynik wyborczy w maju" - mówił. W swoim przemówieniu, Schetyna odniósł się także do działań partii rządzącej. "Do Polaków coraz jaśniej dociera prawda o przygodach Macierewicza i jego protegowanych. O hipokryzji Andrzeja Dudy, który obiecywał walkę z postkomuną, a zaprzysięga prokuratora stanu wojennego. Oligarchia państwowa wściekle atakuje, zwłaszcza przez telewizję państwową. Wasza partyjna KRS nie istnieje, zarówno w świetle orzecznictwa europejskiego, jak i konstytucji RP" - mówił. "System się chwieje" Schetyna przekonywał, że "system oligarchiczny, który został zbudowany, w którym partia łamiąc prawo i obyczaje, ma rządzić państwem i gospodarką, chwieje się". Lider PO mówił, że w Polakach narasta gniew wobec zdemoralizowanej władzy. "Gniew może być czymś negatywnym, ale może być także pozytywną motywacją do pracy dla Polski. Ten gniew na złą władzę, może być początkiem czegoś nowego" - mówił. Dodał, że Polacy staną w maju przed wyborem "Polska przyszłości, czy republika banasiowa". Schetyna przemawiając do uczestników konwencji podnosił, że motywacją budowania wspólnoty przez obecnie rządzących są nacjonalistyczne resentymenty, w których napuszcza się na siebie rożne grupy, w których władza żywi się konfliktem. "To są bolszewicy we współczesnych strojach. Gdy mówią zgoda, szykują się do bójki; gdy mówią pokój, myślą tylko o wojnie" - ocenił. "Polska potrzebuje dziś jedności i to nie jest puste wezwanie. Zmienia się sytuacja w Europie i na świecie. Ta władza zajmuje się swoimi interesami a nie bezpieczeństwem kraju. To nie przypadek, że w expose premier prawie nie mówił o polityce zagranicznej. I tu widać różnice między nami, oni udają, że jesteśmy samotną wyspą, a my wiemy, że silna Polska musi mieć dobrą pozycje w UE i NATO" - mówił lider PO. "Jesteśmy główną siłą opozycji i tak pozostanie do wyborów, a potem to my odbierzemy władze PiS-owi. Pytają nas, jaka będzie Polska po PiS-ie. To będzie Polska w której dla każdego jest miejsce, Polska równych szans, a każdy kto naruszył prawo, łamał konstytucję, będzie sądzony. Ale nie będzie zbiorowej odpowiedzialności. Polska będzie sprawiedliwa od pierwszego dnia, po tym jak PiS utraci władzę" - przekonywał. Sytuacja w Senacie Jak stwierdził Schetyna, wybory sprzed dwóch miesięcy przyniosły "niejednoznaczny werdykt wyborców. "PiS wygrał w Sejmie, choć pamiętajmy, opozycja zdobyła blisko milion głosów więcej. Z drugiej strony, to my wygraliśmy Senat. Mamy tam większość, która byłaby solidniejsza gdyby nie to, że w kilku okręgach wystawiono, wbrew ustaleniom, kolejnych kandydatów opozycyjnych lub pod opozycją się podszywających" - powiedział Schetyna. "Ale mamy w Senacie świetnego marszałka, prof. Tomasza Grodzkiego (...) mamy opozycyjne prezydium w Senacie, a w senackich komisjach już odbywają się rzetelne, twarde rozmowy z przedstawicielami rządu PiS. Rzetelne i twarde, bo prowadzone w interesie państwa" - ocenił. Szef PO podkreślił, że już przygotowywane są ustawy przywracające ład w sądownictwie czy rekompensujące samorządom środki zabrane przez obecną władzę. "I będziemy o to twardo walczyć" - zadeklarował. Schetyna stwierdził ponadto, że jesteśmy przed wyborami prezydenta w sytuacji gdy "państwo jest wykorzystywane i rujnowane przez rządzących, w tym przez dotychczasowego prezydenta". Lider PO powiedział, że po odzyskaniu Senatu czas na kolejne kroki. "Najpierw wybory prezydenckie. Po nich sfinalizujemy prace nad całościowym wspólnym programem Koalicji Obywatelskiej, a wszystko to skończy się w przyszłym roku wielkim kongresem programowym i wtedy - jestem przekonany - będzie już istniał szeroki obóz zmiany, którego siłą będzie wspólny cel, a tym celem jest budowa Polski przyszłości" - mówił Schetyna. Schetyna podziękował też tym politykom, którzy zakładali Platformę: Donaldowi Tuskowi, Andrzejowi Olechowskiemu i Maciejowi Płażyńskiemu. Kidawa-Błońska: Wiatr historii się zmienia W wystąpieniu podczas konwencji krajowej PO w Warszawie Małgorzata Kidawa-Błońska apelowała o głosowanie na nią, ale odniosła się też m.in. do najnowszych wydarzeń politycznych. Według Kidawy-Błońskiej, zaczyna się powolny polexit - wyjście naszego kraju z Unii Europejskiej. Jej zdaniem, takie znaczenie ma to, co się stało w ostatnich dniach w Brukseli - wycofanie się przez Polskę ze wspólnej polityki klimatycznej. "To nie jest złożenie weta, to pokazanie, że my nie chcemy brać w tym udziału, nie zależy nam na tym, żeby wysłuchać głosu młodych ludzi" - oceniła. "Rozumiem, że dla pana premiera i dla mnie te 30 lat to jest okres, o który nie będziemy się martwili, co jest na tym świecie. Ale młodzi zostają - oni będą żyli na tym świecie i oni mają prawo żyć w tych miastach, uczyć się, zakładać rodziny i nasza Polska powinna funkcjonować, jako normalny, przyjazny kraj" - przekonywała Kidawa-Błońska podkreślając, że nie możemy uciekać od odpowiedzialności za klimat już teraz. "Powinny być rzeki, zieleń, powinniśmy móc zobaczyć słońce. Uciekanie od odpowiedzialności, mówienie, że nie jesteśmy do tego przygotowani to także policzek wobec polskich przedsiębiorców, polskich naukowców" - oceniła. Drugą bieżąca sprawą, która - jej zdaniem jest elementem powolnego polexitu - jest złożony w przededniu rocznicy stanu wojennego przez PiS projekt ustawy o dyscyplinowaniu sędziów. "Ustawa, która ma do końca rozmontować system sądowniczy w Polsce, zniszczyć autorytety, osłabić pozycję sędziów i tak naprawdę zniszczyć ich wolność" - powiedziała. "To jest początek polexitu, to jest początek tego, że PiS chce nas wyprowadzić z Europy. Nie mówią o tym głośno, ale te działania powodują, że jesteśmy daleko za krajami, które myślą o wspólnej przyszłości" - oceniła. Według Kidawy Błońskiej, potrzebny jest prezydent, który to zatrzyma, który nie będzie dopuszczał do takich sytuacji i który będzie wetował takie ustawy. "Prezydent Polski ma być prezydentem wszystkich Polaków, czy ich lubi, czy nie. Prezydent bierze odpowiedzialność za losy każdego Polaka i musi mieć odwagę mówienia +nie+" - przekonywała. "A na pewno powinien uważać na to, że postrzegany jest jako marionetka - ten prezydent, który odbiera telefony tylko od jednego prezesa" - dodała Kidawa-Błońska. "Jestem przekonana, że ten wiatr historii, ta nadzieja, którą pokładają w nas Polacy zmieni Polskę i że Polacy będą czuli się bezpiecznie i mieli nadzieję, że Polaka bezie wspaniałym krajem, w którym każdy znajdzie swoje miejsce" - podkreśliła. "A ja będę prezydentem, który będzie zawsze stał na straży konstytucji i niech nikt nie myśli, że będzie mnie można od tego odwieść" - zapewniła Kidawa-Błońska. Jaśkowiak: Ostatni będą pierwszymi Jaśkowiak, który wyszedł na mównicę po Małgorzacie Kidawie-Błońskiej, a więc jako ostatni z dwóch kandydatów, rozpoczął swe wystąpienie od przypomnienia, że PO jest partią chadecką i zacytował słowa Pisma Świętego, że "ostatni będą pierwszymi". "Nie mam wątpliwości, że to najważniejsza decyzja w historii Platformy Obywatelskiej" - mówił o wyborze, który członkowie partii będą podejmować podczas konwencji. "Bo to dzisiaj państwo przyjmują część odpowiedzialności za wynik wyborów prezydenckich" - podkreślił. Jak mówił, w ciągu ostatnich trzydziestu latach, wybory prezydenckie jeszcze nie były tak ważne dla Polski, dla dalszego rozwoju kraju, dla demokracji i wolności, jak te nadchodzące. "Jeżeli ktokolwiek miał wątpliwości jeszcze tydzień temu, czy PiS będzie kontynuował ten proces dewastacji państwa prawa, demokracji, wolności, to atak na sędziów sprzed wczoraj rozwiewa te wątpliwości" - powiedział. "Ograniczanie praw sędziów do wypowiadania się, do udziału w debacie publicznej, do krytyki rządzących jest kolejnym krokiem i będą następne" - ocenił. Jak dodał, "zostanie zniszczony samorząd, zostaną zniszczone również niezależne media". "Dlatego te wybory musimy wygrać, musimy je wygrać dla Polski" - podkreślił. Podkreślił też, że jest politykiem, który "potrafi wygrywać. "Pokazałem to nie tylko przez dwie mocne wygrane w wyborach prezydenckich w Poznaniu" - powiedział. "Za zwycięstwa polityczne uważam również powstrzymanie szaleństwa Antoniego Macierewicza i apeli smoleńskich podczas ważnych uroczystości" - zaznaczył. "Pokazałem, jak można wypracować zdrowe relacje z Kościołem w zakresie wymiany gruntów, ale też i tych wszystkich wspólnych działań, które zrobiliśmy na rzecz bezdomnych i wykluczonych" - zaznaczył. "Tak powinny wyglądać relacje z Kościołem" - ocenił. Przypomniał jednocześnie, że był też pierwszym prezydentem, który wziął udział w marszu równości. Ocenił także, że "w życiu warto być odważnym, nawet jeżeli to jest politycznie ryzykowne". Dodał, że taka postawa jest potrzeba szczególnie wtedy, gdy można spodziewać się bardzo brutalnej walki w wyborach prezydenckich. "Prezydent Andrzej Duda będzie miał za sobą publiczne media, będzie miał wsparcie ambony" - zaznaczył. "I kontrkandydat, ten najsilniejszy, będzie zaatakowany przez służby specjalne" - dodał. "W tych warunkach trzeba być odważnym i silnym" - podkreślił. Ocenił, że w takich okolicznościach kampania prezydencka będzie musiała być lepsza, niż "te nasze dotychczasowe" kampanie PO. A więc - jak wyliczał - będzie musiała być profesjonalna, budzić emocje i być odważna. "Mnie nikt nie zarzuca, że jestem jak letnia woda w kranie, (...) nie uciekam od odpowiedzi na trudne pytania i potrafię trafiać do różnych grup wyborców" - powiedział. Nawiązał również do byłego prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, który - jak przypomniał - był konserwatywny, ale potrafił jednocześnie być nowoczesny, odważny i potrafił zawsze stać po stronie wykluczonych i najuboższych. "Nie mam wątpliwości, że dzisiaj potrzebujemy odwagi, ale i umiejętności podjęcia ryzyka. Zostawiam los Polski w waszych rękach" - zakończył swoje przemówienie Jaśkowiak. Ostatni etap Sobotnia Konwencja Krajowa Platformy Obywatelskiej jest ostatnim etapem ogłoszonych ponad miesiąc temu prawyborów, które mają wskazać kandydata tej partii na prezydenta. O nominację ponad 700 delegatów zjazdu walczą: wicemarszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska i prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak. Konwencja odbywa się w hali Global Expo na stołecznej Pradze Północ. Głosowanie na kandydatów ugrupowania na prezydenta ma być tajne i będzie odbywać się przy pomocy kart do głosowania. Z rozmów PAP z posłami Platformy z różnych regionów wynika, że większość z nich opowiada się za kandydaturą Kidawy-Błońskiej. Sympatycy wicemarszałek Sejmu przekonują nawet, że głosować na nią zamierza około 70 proc. delegatów sobotniej konwencji. Z kolei zwolennicy Jaśkowiaka szansy na prawyborcze zwycięstwo swego faworyta upatrują w tajnym głosowaniu. Wchodzącą na konwencję Kidawę-Błońską powitały okrzyki i wiwaty jej zwolenników. Wejście Jaśkowiaka było mniej spektakularne. W przerwie obrad sobotniej konwencji ma się zebrać Rada Krajowa Platformy, by przyjąć uchwałę o rozpisaniu wyborów przewodniczącego partii. Ewentualny następca Grzegorza Schetyny zostanie wybrany (podobnie jak obecny lider w 2016 r. i Donald Tusk w 2013 r.) w drodze wyborów bezpośrednich, w których prawo udziału będą mieli wszyscy członkowie ugrupowania. Chęć ubiegania się o przywództwo w PO zgłosili już: szef klubu Koalicji Obywatelskiej (obecnie wiceprzewodniczący partii) Borys Budka, senator Bogdan Zdrojewski oraz posłanka Joanna Mucha. Wciąż nie wiadomo, czy o reelekcję zdecyduje się walczyć Schetyna. Jego kadencja upływa z końcem stycznia 2020 roku.