W piątek wieczorem Senat debatuje nad uchwaloną w środę przez Sejm nowelizacją ustawy o SN przewidującą umożliwienie sędziom Sądu Najwyższego i Naczelnego Sądu Administracyjnego, którzy przeszli w stan spoczynku po osiągnięciu 65. roku życia, powrotu do pełnienia urzędu. Nowela zakłada też, że jeśli na jej podstawie do pełnienia urzędu w Sądzie Najwyższym powrócił sędzia, który zajmował stanowisko I prezesa SN lub prezesa SN, kadencję uważa się za nieprzerwaną. Gersdorf na posiedzeniu Senatu podkreśliła, że jej status jako I prezesa SN trwa niezmiennie od dnia jej powołania na to stanowisko, nie tylko dlatego że ma - jak mówiła - zagwarantowaną sześcioletnią kadencję w konstytucji, ale także z tego powodu, że ani ona, ani żaden inny sędzia SN nie otrzymał od prezydenta Andrzeja Dudy postanowienia o przeniesieniu go w stan spoczynku z kontrasygnatą premiera, co - jak zaznaczyła - było niezbędne do wygaszenia ich służby. "Nie wolno było ustawodawcy zwykłemu zmienić w trakcie kadencji mojego wieku (przejścia w stan spoczynku) jako wieku 65 lat, nota bene wczoraj skończyłam 66 lat, więc już w ogóle jestem na odstrzał" - powiedziała Gersdorf. Odnosząc się do nowelizacji stwierdziła, że "nie może powiedzieć, że się jej sprzeciwia, bo to byłaby przesada", ale widzi w niej mankamenty. Po pierwsze - według niej - nowelizacja była zbędna, bo sprawę realizowało już postanowienie TSUE w sprawie zabezpieczenia tak, że ona i prezes NSA mogli wezwać sędziów do powrotu do piastowania swoich funkcji. Nawiązała do tego, że 19 października TSUE, przychylając się do wniosku Komisji Europejskiej, wydał wstępne postanowienie o zastosowaniu tzw. środków tymczasowych, w ramach których znalazło się: zawieszenie stosowania przepisów ustawy o SN dot. przechodzenia sędziów, którzy ukończyli 65. rok życia w stan spoczynku; przywrócenie do orzekania sędziów, którzy w świetle nowych przepisów już zostali wysłani w stan spoczynku; powstrzymanie się od wszelkich działań zmierzających do powołania sędziów SN na stanowiskach, których dotyczą kwestionowane przepisy. Gersdorf powiedziała, że "rzeczą, która bulwersuje", jest natomiast szybkość prac w parlamencie w sprawie nowelizacji. Powiedziała, że nie chciałaby, "byśmy się przyzwyczajali do tego tak na zawsze, bo to nie jest normalne, by ustawa przechodziła w Sejmie przez 3,5 godziny, a następnego dnia trafiała pod obrady w Senacie". Podkreśliła, że ustawy tego rodzaju wymagają refleksji. "Zdecydowanie negatywnie oceniam propozycję, by sędziowie którzy (...) zostaną w stanie spoczynku, dostawali 100 proc. swojego wynagrodzenia; to jest propozycja niemoralna" - zaznaczyła Gersdorf. "Jednym słowem uważamy, że nie jest to ustawa bezwzględnie konieczna, ale (...) ma trwałe rozwiązania i eliminuje najpoważniejsze zastrzeżenia formułowane przez SN pod adresem dotychczasowych rozwiązań. Mnie jest tylko bardzo przykro, że tyle czasu musiało upłynąć i negatywnych emocji musiało zostać wyrażonych, kiedy można było zrealizować funkcje tej ustawy od razu po pierwszej opinii Sądu Najwyższego, że przepisy intertemporalne powinny regulować sytuację sędziów, którzy w danym momencie orzekają" - podsumowała Gersdorf. Senator Aleksander Bobko (PiS) pytał Gersdorf, dlaczego nie skierowała ustawy o SN do Trybunału Konstytucyjnego, skoro mówiła o jej niekonstytucyjności. I prezes SN odpowiedziała, że nie ma zaufania do Trybunału Konstytucyjnego w obecnym składzie.