Niekończąca się radość i ekscytacja. Tak wyglądały pierwsze tygodnie po narodzinach Gieni. "Mała księżniczka o pulchnej buzi i wielkich błękitnych oczach" dawała szczęście całej rodzinie. Nic nie wskazywało na to, że z dziewczynką może dziać się coś złego. Miesiąc po narodzinach, mama dziewczynki zorganizowała rodzinny zjazd. Wśród gości była też zaledwie miesiąc starsza kuzynka Gieni, Inga. "Do dziś mam przed oczami ten obraz - dwie małe śpiące dziewczynki na łóżku. Głośny gwar głosów budzący Ingę. Jej mała buzia wykrzywiająca się w podkówkę z płaczu. I moja Gienia, niewydająca z siebie żadnego dźwięku, śpiąca jak malutki suseł. Ma twardy sen, grzeczna dziewczynka, jesteście szczęściarzami - słyszymy" - wspomina mama. Nagle pojawił się niepokój. "Lodowate palce niepokoju ściskają mi serce i myślę tylko o jednym - czy z moim dzieckiem jest w porządku?" - rodzina nie jest już w stanie uspokoić mamy dziewczynki. "Widzę, że Inga jest wszystkiego ciekawa, odwraca wzrok w stronę toczących się rozmów przy stole, patrzy ciekawie w stronę wołających ją krewnych, na głośniejszy dźwięk reaguje płaczem. Nasza Genia jest spokojna - zbyt spokojna, nie patrzy na ludzi, jej wzrok spoczywa ciągle na zabawkach. Między dziewczynkami jest miesiąc różnicy, a w okresie niemowlęcym to dużo" - opowiada. Mimo, że specjalistyczny szpital oddalony jest od Kijowa o setki kilometrów, zapada decyzja. Trzeba sprawdzić, czy dziecku nic nie dolega. 27 kwietnia na rodziców spada pierwszy cios. Gienia prawdopodobnie nie słyszy.Diagnoza nie jest ostateczna, trzeba powtórzyć badania. Nadzieja wciąż się tli.Niestety przypuszczenia się potwierdzają. Dziecko cierpi na obustronną głuchotę odbiorczą"Dla całej naszej rodziny ta informacja była jak grom z jasnego nieba. Szok, rozpacz, niewyobrażalny ból" - mama dziewczynki doskonale pamięta tamte emocje. Jest jedno wyjście: zainstalowanie implantu i wszczepienie elektrody wewnętrznej implantu ślimakowego. Niestety na Ukrainie, skąd pochodzi i mieszka rodzina, takie zabiegi nie są refundowane. "Cena nas przeraziła - w przeliczeniu na złotówki, to blisko 150 tysięcy" - mówi mama Gieni. Rodzice nie mają takiej sumy. Kolejne badania przyniosły następne dramatyczne wiadomości. Lekarze zdiagnozowali u dziewczynki oznaki zmiany istoty białej regionów ciemieniowo-skroniowych w obu półkulach mózgu. "Zlepek niezrozumiałych dla nas słów... Liczyło się tylko to, że u Niuśki dzieje się coś złego, Dowiedzieliśmy się że może być to spowodowane opóźnieniem mielinizacji- tworzeniem się otoczki z mieliny na włóknach nerwowych, czego wynikiem może być spowolniony metabolizm oraz zaniki pamięci" - opowiada mama.Nie było czasu na zastanawianie się. Operacja powinna odbyć się jak najszybciej. Rodzice zaczęli działać, ale jak przyznaje mama, wydeptali już wszystkie ścieżki. Sprzedali samochód, wzięli pożyczkę, zwrócili się o pomoc do organizacji charytatywnej. Rodzina i znajomi dorzucili, ile mogli. Ale to wciąż za mało. "Pieniądze są przeszkodą, żeby wyrwać Niuśkę z klatki ciszy, żeby wprowadzić ją do świata dźwięków, pozwolić, by usłyszała świat i odkryła jego piękno... Błagamy, jesteś naszą ostatnią nadzieją - jeżeli masz możliwość, proszę o pomoc dla mojej córeczki" - apeluje zrozpaczona mama Gieni. Na portalu SiePomaga trwa zbiórka pieniędzy potrzebnych na operację małej Gieni. Do tej pory udało się uzbierać ponad 100 tys. zł. Brakuje niecałych 10 tys. Jeśli chciałbyś pomóc, TUTAJ można wpłacić pieniądze. ***Wypowiedzi mamy Gieni pochodzą ze strony SiePomaga.