Dziś obradowała Rada Krajowa Samoobrony, która wybrała 6 członków nowego prezydium partii. Lepper oświadczył, że Samoobrona wraca do korzeni. Jak mówił na konferencji prasowej, w Polsce potrzebna jest partia ludzi pracy, partia socjalna, czy nawet partia protestu. - Samoobrona wraca do swoich działań takich, jakie były na początku. Trochę jednak za mało ja jako przewodniczący i inni członkowie prezydium, Rady Krajowej byliśmy w terenie, a za dużo czasu poświęcaliśmy na zbędne dyskusje - stwierdził szef Samoobrony. Przypominając początki działalności partii Lepper powiedział, że wówczas tworzony był ruch protestu przeciw przemianom. - Te protesty mają rację bytu i ten ruch ma rację bytu, dlatego, że wtedy głównym celem była walka z prywatyzacją, rozliczenie jej nieprawidłowości. I to do dzisiaj nie zostało zrobione - stwierdził szef Samoobrony. Zapowiedział zwołanie na przyszły rok kongresu, na którym podda pod głosowanie swoje przewodnictwo w partii. Na sobotnim posiedzeniu Rada miała wybrać 10 członków nowego prezydium, po tym jak dotychczasowe zostało rozwiązane. Jednak z powodu braku delegatów z niektórych województw zdecydowano, że wybranych zostanie tylko 6 osób. Lepper zapowiedział, że w ciągu miesiąca, najwyżej dwóch, będzie wybranych kolejnych 4. Spośród osób zasiadających w poprzednim prezydium tylko Krzysztofowi Sikorze udała się reelekcja. Dotychczasowy wiceszef Samoobrony Janusz Maksymiuk, mimo, że został zgłoszony, zdecydował się nie ubiegać o miejsce w prezydium. Maksymiuk tłumaczył w rozmowie z dziennikarzami, że chciał dać szanse na pracę w prezydium innym działaczom ugrupowania, którzy dotychczas nie brali udziału w kierowaniu partią. Zaprzeczył sugestii, że to lokalni działacze domagali się odsunięcia go od władzy w partii w ramach rozliczeń po wyborach. - Widziałem, że jest na sali duże zaangażowanie ludzi. Trzeba dać wszystkim szanse - powiedział. W nowy prezydium zasiądą, obok Sikor: rzecznik partii Mateusz Piskorski, Grzegorz Skwierczyński, Jan Sochocki, Lech Kuropatwiński i Zofia Grabczan. Zdaniem Leppera, wybór tych osób świadczy o tym, że stare prezydium, któremu - podziękował za współpracę - "dokonało bardzo krytycznej oceny samych siebie". Pytany o to, kto ponosi odpowiedzialność za przegraną w wyborach parlamentarnych powiedział, że wszyscy delegaci na Radę Krajową wzięli na siebie tę odpowiedzialność. - Największą ponoszę ja, jako przewodniczący. I z tego tytułu zaproponuję aby w przyszłym roku odbył się kongres - oświadczył Lepper. Według niego, w związku z powstaniem Partii Regionów - którą tworzy grupa dotychczasowych działaczy Samoobrony m.in. Krzysztof Filipek - "nie ma strat w strukturach terenowych Samoobrony". Rozłamowcom - m.in. Filipkowi i Danucie Hojarskiej - Lepper życzył "szczęść Boże na nowej drodze politycznej". - Niech tworzą strukturę, niech tworzą partię, organizację. My nie mamy nic przeciwko temu. Natomiast chcemy, żeby ta walka toczyła się fair play, po dżentelmeńsku - zaznaczył. Zapewniał, że struktury Samoobrony w żadnym z województw nie przeszły do partii tworzonej przez Filipka. Poinformował, że w sobotniej radzie wzięli udział delegaci z województwa pomorskiego i z Lublina, gdzie - jak informowali szefowie tych regionów - struktury miały zostać rozwiązane, a działacze mieli przejść do Partii Regionów. Lepper tłumaczył porażkę wyborczą małą obecnością Samoobrony w mediach. Wnioskiem z tego płynącym - jak mówił - jest rozbudowa struktur tak, by w przyszłości mogły one konkurować ze strukturami partii, które mają reprezentację w parlamencie. - Rozbudowa (struktur), nie odbudowa, bo takiego zjawiska jak rozbicie, czy upadek struktur partii nie ma - podkreślał szef Samoobrony. Zgodnie z zapowiedziami w sobotnim posiedzeniu Rady Krajowej Samoobrony miało wziąć udział około 60 delegatów, jednak ostatecznie do Warszawy zjechało 39 działaczy. - 60 ma być zgodnie ze statutem. Trzy osoby wyjechały, trzy osoby usprawiedliwione ze względu na chorobę i chyba dwie, czy trzy osoby są w tej chwili za granicą - tłumaczył szef Samoobrony.