Zapytani, na kogo oddaliby swój głos, krakowianie wybrali niezależnego Jacka Majchrowskiego (42,4 proc.). Na drugim miejscu, ze znaczącą przewagą uplasował się Marek Lasota (23,7 proc.), a daleko za nim reprezentantka PO - Marta Paneta z wynikiem 9,7 proc. Ostatnie miejsca zajęli niezależni: Sławomir Ptaszkiewicz (3,5 proc.), Łukasz Gibała (3,1 proc.) i Tomasz Leśniak (1,2 proc.). 42 osoby nie opowiedziały się za żadnym z kandydatów. Młody duch w polityce - Wybór Majchrowskiego nie powinien dziwić. Krakowianie obserwują scenę polityczną i zauważają, że w partiach zaczyna brakować postaci wyrazistych, więc chcą zachować dotychczasową stabilność - tłumaczy w rozmowie z Interią, politolog Łukasz Kamiński. - Na uwagę zasługuje postać Tomasza Leśniaka. To nowy kandydat na scenie politycznej. Młody doktorant socjologii na UJ znany jest jako lider grupy, która walczyła z organizacją ZIO w Krakowie. Mimo pomyślności jego działań, wciąż jeszcze za szybko, by móc wróżyć mu większe poparcie we właściwych wyborach. Jego osoba może jednak za parę lat znacząco wpłynąć na wyniki wyborów - dodaje Łukasz Kamiński. Poważny błąd PiS-u - PiS popełnia błąd, wystawiając Marka Lasotę zamiast Jarosława Gowina. Murowanym faworytem jest prezydent Majchrowski, który utrzymuje poparcie podobne do tego z I tury wyborów 2010 roku. Pomimo ostatnich zawirowań, m.in. w związku z nieudanym projektem olimpiady, nie traci, gdyż nie ma silnych kontrkandydatów. Marek Lasota zbiera poparcie elektoratu PiS podobne do tego Andrzeja Dudy w 2010 (22 proc.) - komentuje dr hab. Norbert Maliszewski, ekspert ds. marketingu politycznego UW. PO bez szans? Chociaż kandydatka PO cieszy się nikłą popularnością, to jednak Marek Lasota (były radny PO) nie przejmuje głosów tego elektoratu. To nikłe poparcie dla Marty Pateny wynika z małej rozpoznawalności. Warto też zwrócić uwagę, że ze względu na małą próbę błąd szacowania wynosi +/- 5 proc, więc te wyniki należy traktować jako impresję preferencji wyborców, aczkolwiek ten obraz jest dość klarowny - prezydent Majchrowski ma ogromne szanse, aby pozostać na kolejną kadencję - dodaje dr hab Norbert Maliszewski. Gdyby wybory odbyły się w najbliższą niedzielę wzięłoby w nich udział 51,4 proc. krakowian, a aż 42,8 proc. nie poszłoby do urn. 5,8 proc. respondentów nie podjęło jeszcze decyzji, czy weźmie udział w wyborach. Brak wyborczej gorączki - Frekwencja około 50 proc. raczej się nie potwierdzi. Pomiędzy deklaracjami a zachowaniem jest różnica, więc podobnie jak w 2010 roku można się spodziewać około 40 proc. frekwencji, a ze względu na to, że murowanym faworytem jest były prezydent, to wybory nie mają takiej politycznej temperatury - dodaje dr hab Norbert Maliszewski. Sondaż został przeprowadzony 20 września 2014 r. przez Instytut Badań Rynkowych i Społecznych IBRiS dla RMF FM. W badaniu wzięło udział 500 pełnoletnich mieszkańców Krakowa.