"Kłamstwem jest by w przypadku żądania osoby zatrzymanej, udziału obrońcy w czynnościach nie zrealizowano tego żądania. Również w każdym przypadku gdy pojawiło się żądanie o poinformowaniu obrońcy o zatrzymaniu, czynność taką wykonano" - poinformowało na Twitterze biuro prasowe stołecznej komendy policji. Na tę wypowiedź zareagowała posłanka Lewicy Magdalena Biejat, stwierdzając, że policja mija się z prawdą. Jak poinformowała polityczka, była w piątek pod komendą na ulicy Zakroczymskiej i gdy tam przebywała do zatrzymanych nie dopuszczono ich adwokatów. "Pełnomocnicy stali z nami pod drzwiami, nie wpuszczano nas do środka, nie informowano o przewożeniu na inne komisariaty" - napisała Biejat na Twitterze. Zatrzymano 48 osób W piątek po południu przed warszawską siedzibą Kampanii Przeciw Homofobii odbył się protest przeciwko decyzji sądu o dwumiesięcznym areszcie dla aktywistki LGBT Małgorzaty Sz. (formalnie Michała Sz.), następnie protestujący przeszli na Krakowskie Przedmieście, gdzie doszło do starć z policją - zaatakowany został m.in radiowóz. Policja twierdzi, że zatrzymała najbardziej agresywne osoby. "W związku z wczorajszym czynnym zbiegowiskiem zatrzymano 48 osób. Czynności procesowe zostaną zrealizowane z udziałem obrońców. Prowadzone będą także w związku ze znieważeniem policjanta jak również uszkodzeniem radiowozu. O zatrzymaniach poinformowano prokuraturę" - informowała stołeczna policja na Twitterze.