Za odwołaniem Biejat głosowało 19 członków komisji, 12 było przeciw, nikt nie wstrzymał się od głosu. W odpowiedzi na wyniki głosowania posłowie Lewicy i KO opuścili posiedzenie komisji. "Dzisiaj na komisji mieliśmy do czynienia z dniem hańby. Posłanki i posłowie Lewicy nie będą uczestniczyli (w posiedzeniu), w sytuacji, w której Prawo i Sprawiedliwość demonstracyjnie i w sposób całkowicie bezpodstawny odwołuje przewodniczącą komisji. PiS rozmawia ze swoimi wśród swoich" - powiedział po głosowaniu Krzysztof Gawkowski (Lewica). Nową szefową komisji została dotychczasowa wiceprzewodnicząca Urszula Rusecka (PiS). Za jej kandydaturą opowiedziało się 18 członków komisji, nikt nie był przeciw, jedna osoba wstrzymała się od głosu. PiS: Brak doświadczenia Biejat Głosowanie poprzedziła debata. W jej trakcie Teresa Wargocka (PiS) argumentowała, że obecna przewodnicząca "jest posłem po raz pierwszy i wielu członków komisji nie miało wiedzy, kim jest pani Magdalena Biejat". Podkreśliła, że jest ona jedynym z 29 przewodniczących komisji sejmowych, który nie ma doświadczenia parlamentarnego."Absolutny brak aktywności ze strony pani przewodniczącej Biejat w okresie czterech tygodni od czasu powołania spowodowało złożenie wniosku o odwołanie pani Biejat z funkcji przewodniczącej w dniu 19 grudnia 2019 r." - dodała. Oceniła też, że "brak doświadczenia parlamentarnego pani poseł, nieznajomość regulaminu Sejmu, odbije się na sprawnym działaniu całej komisji". "Pani przewodnicząca Magdalena Biejat przez miesiąc od dnia powołania nie podjęła obowiązków przewodniczącej komisji. W ciągu drugiego miesiąca tej kadencji dała wiele dowodów na nieznajomość zasad funkcjonowania komisji, narzucenia własnej agendy pracy komisji, wykazała się brakiem umiejętności pracy zespołowej" - podkreśliła Wargocka. "Poglądy polityczne, która prezentuje pani Magdalena Biejat w licznych wywiadach dziennikarskich, m.in. w sprawie modelu rodziny, nie są podzielane przez większość naszego społeczeństwa. Wypowiedzi te rezonują w opinii społecznej i wywołują niezadowolenie wielu obywateli, że głosi je przewodnicząca komisji, w której zapadają decyzje o polityce państwa wobec rodzin" - powiedziała. PiS chce, aby nową przewodniczącą komisji została posłanka Urszula Rusecka. Lewica: To brudna gra Krzysztof Gawkowski (Lewica) ocenił podczas debaty, że uzasadnienie wniosku o odwołanie przewodniczącej komisji to "intencjonalna, brudna, bezpardonowa gra polityczna uprawiana przez Prawo i Sprawiedliwość". Zaznaczył, że dziś mija 63 dni od powołania Biejat na tę funkcję. Odpowiadając na zarzut zbyt rzadkich spotkań komisji, powiedział, że według statystyk, spośród wszystkich 18 komisji kierowanych przez PiS, tylko dwie spotkały się częściej niż komisja polityki społecznej i rodziny. Odnosząc się do słów o braku doświadczenia Biejat, która w ławach poselskich zasiada po raz pierwszy, odpowiedział, że taki argument nie powinien w ogóle paść. "Pani poseł została wybrana jak każdy posłanka i poseł polskiego parlamentu przez wyborców. Za Magdą Biejat nie stoi kilkanaście tysięcy głosów, za Magdą Biejat stoi 2,3 mln osób, którzy zagłosowali na komitet wyborczy Lewicy, którzy zagłosowali za tym, by polityka społeczna była rozsądna, godna i dobra dla Polaków" - podkreślił Gawkowski. Dodał, że program Lewicy był jasno komunikowany w kampanii wyborczej. Wskazał, że Magdalena Biejat wprowadziła pod obrady komisji projekt Lewicy, który zakłada m.in. podniesienie minimalnych emerytur i rent. Komisja w środę większością głosów zarekomendowała jego odrzucenie. "Nieuczciwe jest opowiadanie w programach telewizyjnych, że Magdalena Biejat nie jest godna sprawowana tej funkcji, bo jest przeciwko rodzinie. Otóż Magdalena Biejat jest matką dwójki małych dzieci i godzi to z byciem przewodniczącą polityki społecznej i rodziny" - mówił Gawkowski. Wskazał, że zmiana przewodniczącej to łamanie obyczaju sejmowego ustalonego 30 lat temu. W imieniu klubu Lewicy zaapelował do członków komisji o niepodejmowanie tej decyzji. "Budujmy współpracę, bo Polska jest najważniejsza" - podkreślił. Walka o fotel przewodniczącego Zgodnie z regulaminem Sejmu przewodnicząca komisji ma 30 dni na zwołanie posiedzenia, o które wnioskuje przynajmniej jedna trzecia członków komisji (z 35 członków tej komisji 18 to posłowie PiS). Biejat została wybrana na szefową komisji w połowie listopada ub.r. Jej kandydaturę poparło wówczas 25 posłów, przeciw było trzech, czterech wstrzymało się od głosu. Niedługo po wyborze Biejat na szefową komisji rzecznik Solidarnej Polski Jan Kanthak poinformował, że posłowie jego ugrupowania zwrócili się do współkoalicjantów ze Zjednoczonej Prawicy - PiS i Porozumienia - o odwołanie Biejat. Według Kanthaka Biejat nie może sprawować funkcji przewodniczącej komisji, bo - jak mówił - jest osobą, która "niszczy polskie rodziny, chce zabijać poczęte dzieci, która zagraża naszej przyszłości". Odwołania Biejat domagała się również Konfederacja. Szef klubu Lewicy Krzysztof Gawkowski mówił wówczas PAP, że nie będzie żadnego "paktowania" z PiS w sprawie odwołania Biejat. Podkreślił, że nie ma żadnych powodów do pozbawienia jej funkcji szefowej komisji i klub Lewicy stoi i będzie stał murem za Biejat. Jak przed posiedzeniem wielokrotnie mówiła Biejat, nie ma podstaw do odwołania jej z funkcji szefowej komisji rodziny. We wtorek mówiła, że oczekuje konkretnych wyjaśnień ze strony posłów PiS. Jeśli one nie padną w czwartek na posiedzeniu komisji, to - jej zdaniem - będzie to dowód na to, że nie zależy im na tym, aby komisja dobrze funkcjonowała i wypracowała optymalne rozwiązania, lecz jedynie na "łupach politycznych i politycznej walce".