Przewodnicząca powiedziała, że na wniosek posłów PiS w czwartek rano odbędzie się posiedzenie Komisji Polityki Społecznej i Rodziny. Zaznaczyła, że posłowie PiS "chcą rozpatrywać zmiany w prezydium komisji", choć nie dołączyli żadnego uzasadnienia. Jej zdaniem, posłowie PiS wykonują "dość chaotyczne i niejasne ruchy wokół komisji". "Z informacji medialnych wiemy, że chodzi prawdopodobnie o odwołanie mnie ze stanowiska szefowej komisji. Jest to dość niezrozumiałe, dlatego że PiS od dłuższego już czasu plącze się w zeznaniach. Cały czas padają nowe pomysły na to, w jaki sposób można by uargumentować moje odwołanie. Żaden z nich nie ma pokrycia w faktach i nie daje żadnych realnych podstaw do tego, żeby taką procedurę przeprowadzić" - podkreśliła. Dodała jednak, że takie posunięcie może wynikać z tego, że posłowie PiS boją się debaty o realnych problemach w zakresie polityki społecznej. "Być może posłowie Prawa i Sprawiedliwości boją się po prostu realnej debaty na temat emerytur, na temat realnych problemów polskich rodzin? Może boją się recenzowania rządu z tego, jak realizuje opiekę w żłobkach nad dziećmi do lat trzech, jak walczy z przemocą w rodzinie?" - zastanawiała się. Dodała, że być może rządzący obawiają się również tego, że pozwala ona na to, aby w trakcie posiedzeń był słyszany głos strony społecznej. Biejat zaznaczyła też, że oczekuje konkretnych wyjaśnienia ze strony posłów PiS. Jeśli one nie padną w czwartek na posiedzeniu komisji, to - jej zdaniem - będzie to dowód na to, że nie zależy im na tym, by komisja dobrze funkcjonowała i wypracowała optymalne rozwiązania, lecz jedynie na "łupach politycznych i politycznej walce". "Mnie zależy na czymś zupełnie innym. Zależy mi na tym, byśmy działali konstruktywnie. Byśmy pracowali na rzecz realnych rozwiązań, które pomogą polskim rodzinom. Pomogą walczyć z przemocą wobec kobiet i dzieci. Pomogą wesprzeć osoby z niepełnosprawnościami, które będą mogły żyć niezależnie od swoich rodzin i pomocy społecznej. Byśmy mogli podnosić jakość życia nam wszystkim" - wyjaśniła dziennikarzom Biejat. Wskazała też na kluczową - jej zdaniem - rolę komisji rodziny, bo opiniuje ona nie tylko bieżące projekty ustaw, ale ma też możliwość recenzowania działań rządu w zakresie polityki rodzinnej i społecznej. Zdaniem Adriana Zandberga (Lewica), biorącego również udział w briefingu, historia z szefową komisji pokazuje wyraźnie, że posłom PiS "nie przeszkadzają przedstawiciele partii liberalnych czy neoliberalnych, kierujący różnymi komisjami, ale przeszkadza im prospołeczna przewodnicząca komisji, która upomina się o wyższe emerytury, o dobrze działające usługi publiczne". Przedstawiciele Lewicy przypomnieli również, że w tym tygodniu odbędą się trzy posiedzenia komisji rodziny. W środę zajmie się ona projektem nowelizacji ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych, wniesionym przez Lewicę, a dotyczącym podniesienia i zagwarantowania minimalnej emerytury w wysokości 1600 zł. "Jest to bardzo ważny projekt, który umożliwi, jeśli zostanie uchwalony, realne zakończenie głodowych emerytur w Polsce" - zaznaczyła Biejat. Zandber zaś powiedział, że zdaje sobie sprawę, że ten projekt nie jest na rękę połom PiS, którzy najchętniej skierowaliby go do "zamrażarki". "Prawu i Sprawiedliwości jest bardzo nie na rękę to, że Lewica proponuje realne rozwiązanie pozwalające na to, by walczyć z ubóstwem emerytów i wskazuje przy okazji środki, z których można tę podwyżkę sfinansować" - powiedział. Dodał, że Lewica nie zgodzi się na to, aby zamieść tę ustawę pod dywan. Zachęcił też inne partie do poparcia tego projektu. Dodatkowo komisja w tym tygodniu będzie dyskutować nad tegorocznym budżetem w części dotyczącej polityki społecznej. "Zależy mi na realnej i konstruktywnej debacie, dlatego w tym roku wyznaczyłam jako koreferentów do części tego budżetu również przedstawicieli opozycji" - powiedziała Biejat, zaznaczając, że w zeszłym roku budżet recenzowali tylko posłowie PiS. Klaudia Trochała