to oryginalny pomysł - stwierdza "Dziennik". Według niego, szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego wysłał swoich oficerów w całym kraju na spotkania z osobami, które były zarejestrowane jako źródła informacji zlikwidowanych WSI. Oficerowie proponują podpisanie nowego zobowiązania o tajnej współpracy ze Służbą Kontrwywiadu Wojskowego. Operacja nie przebiega po myśli szefa kontrwywiadu. - Tylko niewielka część źródeł decyduje się podpisać deklarację. To ci, którzy obawiają się, że w przypadku odmowy trafią do aneksów do raportu - mówi "Dziennikowi" wysoki rangą urzędnik. - To prawdziwy straszak na opornych. Wiadomo, że upublicznienie nazwiska współpracownika niszczy go publicznie i staje się śmiercią zawodową - tłumaczy gazecie jeden z jej rozmówców. Najprawdopodobniej operacja weryfikacji i podpisywania nowych zobowiązań nie dotyczy jednak źródeł Służby Wywiadu Wojskowego zbierającego za granicami kraju informacje ważne dla bezpieczeństwa naszego państwa - dowiedział się "Dziennik".