Na poniedziałkowej konferencji prasowej Macierewicz odniósł się do publikacji dziennika "Rzeczpospolita" dotyczącej prac prokuratora i grupy biegłych, którzy po raz kolejny zbierają próbki w Smoleńsku z wraku TU-154M. W artykule napisano m.in., że "na wyświetlaczach wskaźników znów pojawiły się nazwy materiałów wybuchowych". Poseł PiS wyraził nadzieję, że "tym razem procedura zostanie zmieniona i próbki wykazujące obecność materiałów wybuchowych na fotelach samolotu zostaną przewiezione bezpośrednio do Polski". - Nawet gdyby to miało oznaczać, że przedstawiciele prokuratury rosyjskiej mają im towarzyszyć, to każda formuła jest do przyjęcia, pod warunkiem, że próbki te nie będą w dyspozycji rosyjskiej, tylko przez cały czas będą nadzorowane przez polskich prokuratorów, by później nie było wątpliwości - powiedział przewodniczący parlamentarnego zespołu. Naczelna Prokuratura Wojskowa poinformowała w poniedziałek, że powrót ze Smoleńska polskiego prokuratora i czterech biegłych, którzy w czasie prac trwających od 22 lipca zabezpieczyli ponad 250 próbek, planowany jest na czwartek. Ppłk Janusz Wójcik z NPW powiedział, że "istnieje prawdopodobieństwo, że próbki te prokurator i biegli przywiozą z chwilą powrotu do kraju - innymi słowy nie będzie trzeba czekać dodatkowo na ich późniejsze przekazanie z Rosji za pośrednictwem organów procesowych - co wpłynęłoby na przyspieszenie wydania opinii laboratoryjnej". Podczas obecnego pobytu zabezpieczonych zostało więcej próbek, niż podczas prac biegłych w Smoleńsku jesienią 2012 r. Poprzednio pobrano łącznie 258 próbek - 124 próbki gleby z miejsca katastrofy i 134 próbki z wraku. Uznano jednak, że z uwagi na panujące w Smoleńsku na przełomie września i października warunki atmosferyczne nie ma możliwości pobrania próbek z foteli wraku samolotu. W końcu czerwca - po badaniu próbek zebranych jesienią zeszłego roku - NPW informowała, że biegli nie stwierdzili pozostałości materiałów wybuchowych na elementach wraku Tu-154M. W poniedziałek ppłk Wójcik powiedział, że biegli podczas obecnego pobytu w Smoleńsku używają takich samych urządzeń - spektrometrów ruchliwości jonów - i posługują się taką samą metodologią jak podczas wcześniejszych prac. Według niego "urządzenia te wskazują w analogiczny sposób, jak podczas poprzedniego wyjazdu, czyli na wyświetlaczach pojawiają się symbole, które w pamięci urządzeń są przypisane jako określone materiały wybuchowe". Zaznaczył jednocześnie, że "tego rodzaju wskazania na wyświetlaczach mają jedynie charakter wstępny i przesiewowy" i że "dopiero po zbadaniu próbek będzie można sformułować jednoznaczne wnioski". Macierewicz zwrócił się też do prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta, by do prac "dopuścił pełnomocników i ekspertów rodzin" ofiar katastrofy smoleńskiej. Jak dodał, dwie rodziny "wyraziły wolę by ich eksperci byli przy całym procesie badania śladów materiałów wybuchowych i wraku samolotu". - Prokurator powinien zadośćuczynić ich prośbie - uważa poseł PiS. Na poniedziałkowej konferencji Macierewicz odniósł się też do planowanej na ten tydzień w Senacie debaty nad powołaniem b. ministra sprawiedliwości Krzysztofa Kwiatkowskiego na prezesa Najwyższej Izby Kontroli, czego Sejm dokonał pod koniec lipca. Szef zespołu parlamentarnego mówił, że Kwiatkowski jako minister sprawiedliwości, już pod oddzieleniu prokuratury od resortu sprawiedliwości, 10 kwietnia 2010 wydawał instrukcje polskim prokuratorom. - Spotkał się z tymi prokuratorami i ustalił zasady współdziałania, które dotyczyły także przyjęcia i zaakceptowania faktu, że w zakres badania podstawowych hipotez związanych z katastrofą smoleńską nie będzie wchodziło działanie osób trzecich. Nie będzie badana hipoteza zamachu - powiedział Macierewicz, powołując się na wypowiedzi Kwiatkowskiego z 2010 roku. Jak dodał w sprawozdaniu z działalności prokuratury w 2012 roku, które przygotował prokurator Seremet "jednoznacznie badanie kwestii zamachu znalazło się". - Minister sprawiedliwości 10 kwietnia 2010 roku wykluczył tę kwestię - mówił Macierewicz. - W tej sytuacji mianowanie tej osoby na szefa NIK tworzy daleko idące wątpliwości i poddaje w wątpliwość jego obiektywizm - uważa poseł PiS.