W Sejmie, w związku z piątą rocznicą katastrofy smoleńskiej, zorganizowano posiedzenie zespołu parlamentarnego badającego katastrofę smoleńską, któremu przewodniczy Macierewicz. Z okazji rocznicy przygotowany został najnowszy raport z prac zespołu. Antoni Macierewicz, otwierając piątkowe posiedzenie, mówił, że ofiary katastrofy smoleńskiej "poległy w okolicznościach, które każą tę śmierć nazwać śmiercią męczeńską". - Nie tylko ze względu na to, jak ona została zadana, ale także ze względu na, to jak jest ona zadawana dzień po dniu przez ubiegłych sześćdziesiąt miesięcy przez ludzi nieuczciwych, wyzutych z sumienia - powiedział polityk PiS. Podkreślał konieczność wyjaśnienia przyczyn katastrofy. - Bez prawdy o losie naszych przywódców szansa na pokój w Europie, szansa na rzeczywisty rozwój Polski, będzie niewielka (...) fundamentem tych najważniejszych wartości jest prawda o tym, jak zginęła polska elita. Bez prawdy w życie społeczne i polityczne wkracza chaos, zamęt, konflikt. A my chcemy zgody, chcemy pokoju - przekonywał szef zespołu ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej. "10 kwietnia zaczęła się nawała ze Wschodu" Wyraził przy tym pogląd, że 10 kwietnia 2010 r. "zaczęła się nawała ze Wschodu". - Właśnie po tragedii smoleńskiej, która była pierwszą salwą wymierzoną w pokój światowy w Europie. To później nastąpiła agresja na Ukrainę, zabór Krymu, inwazja na Donieck, straszliwa katastrofa spowodowana przez Rosję samolotu malezyjskiego, a wreszcie śmierć premiera Niemcowa - mówił. - Te wszystkie wydarzenia polityczne rozpoczęte zostały wtedy, 10 kwietnia 2010 roku, gdy usunięto tych, którzy bronili Polski i Europy, bo byli rzeczywistym przedmurzem cywilizacji zachodniej. Prezydent i polska elita stanowili przedmurze cywilizacji zachodniej - dodał. Zdaniem Macierewicza, "ich wiedza, poświęcenie, determinacja, by powstrzymać imperializm rosyjski zasługują na najwyższy podziw i wdzięczność, której tylko skromnym ułamkiem jest dochodzenie do prawdy". Wdowa po tragicznie zmarłym w katastrofie smoleńskiej b. prezesie NBP Sławomirze Skrzypku, Dorota Skrzypek zwróciła się do rządu Ewy Kopacz "o jak najszybsze podjęcie działań, które doprowadzą do powołania międzynarodowego zespołu ekspertów badających przyczyny tragedii smoleńskiej". - My, rodziny, apelujmy, aby przebadano wszystkie dowody, które są w posiadaniu polskiej prokuratury, aby je uzupełniono i by niezależny organ wydał prawdziwe, rzetelne ustalenia na ich temat - oświadczyła Skrzypek. Skrzypek: W śledztwie smoleńskim panuje chaos Jak dodała, rodziny, w imieniu których zabrała głos, nie mogą zgodzić się z "chaosem, jaki panuje w śledztwie smoleńskim". - Jesteśmy przekonani, że wszystkie możliwe badania i szczegółowa analiza dotychczas zebranych dowodów powinny jak najszybciej rozpocząć się od nowa - powiedziała Dorota Skrzypek. Zwróciła się również do zespołu parlamentarnego "o intensyfikację działań, także tych, podejmowanych na arenie międzynarodowej, m.in. w Parlamencie Europejskim, mogących przyczynić się do przeprowadzenia międzynarodowego śledztwa". - W imieniu rodzin katastrofy smoleńskiej zwracam się także do Naczelnej Prokuratury Wojskowej, od której nieustannie, od pięciu lat, domagamy się skutecznego zwrócenia się do Federacji Rosyjskiej z ponownym wnioskiem o wydanie rejestratorów lotu i wraku samolotu Tu-154M - zaznaczyła Skrzypek. Część rodzin ofiar katastrofy oczekuje ponadto od NPW zrealizowania ich wniosków (jako osób mających w śledztwie status pokrzywdzonych) w sprawie wydania załączników do pozyskanych w śledztwie opinii "tak, aby istniała możliwość rzetelnej ich weryfikacji", a także wydania im i ich pełnomocnikom całości kopii akt postępowania. - Prosimy o realizację naszych wniosków o udostępnienie w całości dokumentacji medycznej ofiar katastrofy z 10 kwietnia 2010 roku, a także o załączenie do akt jawnych postępowania pozbawionych klauzuli tajności dokumentów zdeponowanych w kancelarii tajnej i przechowywanych jako akta niejawne postępowania - dodała Skrzypek. Powiedziała też, że rodziny ofiar "konsekwentnie domagają się rozpoznania wszystkich ich wniosków procesowych w tym tego, który dotyczy zwrócenia się do Instytutu Ekspertyz Sądowych im. prof. Jana Sehna w Krakowie z pytaniem, kiedy zakończona zostanie zlecona Instytutowi tzw. końcowa ekspertyza genetyczna, której celem jest zweryfikowanie prawidłowości identyfikacji ich bliskich". Jak mówiła, rodziny czekają na nią od pięciu lat. Ewa Błasik, wdowa po dowódcy Sił Powietrznych gen. Andrzeju Błasiku nawiązała do ujawnionych w tym tygodniu - najpierw przez media, później NPW - najnowszych opinii biegłych dotyczących zapisów rozmów z kokpitu tupolewa. Według materiałów upublicznionych we wtorek przez RMF FM, w kabinie pilotów do samego końca przebywała osoba opisana przez biegłych jako Dowódca Sił Powietrznych. Osoba ta nie opuszczała kokpitu mimo wezwania stewardessy do zajęcia swoich miejsc, wydawała polecenia członkom załogi, zachęcała do lądowania. "Przemysł pogardy pracuje pełną parą" - Wydawało się, że sprawa bezpodstawnych kłamstw na temat mojego męża została już wyjaśniona, jednak okazuje się, że moja radość z zakończenia tej niespotykanej w historii, kłamliwej kampanii oszczerstw, była przedwczesna - mówiła Błasik. Jak dodała, "kilka dni temu prokuratura wojskowa znowu powróciła do starej, skompromitowanej i kłamliwej wersji o winie polskich pilotów". - Z mediów dowiedziałam się o kolejnych pseudodowodach; znów sugeruje się, że ktoś rozpoznał głos mojego męża - w ten sposób znów chce się uwiarygodnić rosyjski scenariusz, który rozpowszechniano zaraz po tragedii - oceniła. Jej zdaniem, "przemysł pogardy pracuje pełną parą tak, jak w 2011 roku, kiedy opublikowano oszczerczy raport MAK". Zarzuciła przy tym prezydentowi Bronisław Komorowskiemu i premier Ewie Kopacz, że "nie reagują na kłamstwa smoleńskie". - Po raz kolejny pytam więc: kto w tym kraju stanie w obronie honoru polskich oficerów? Jak to możliwe, że kłamstwem posługują się ludzie noszący mundur Wojska Polskiego? - pytała Błasik. Oświadczyła także, że "bezpodstawnie" obrażany jest jej mąż; niszczony jest "jego życiowy dorobek w trudnej służbie dla dobra i bezpieczeństwa naszej ojczyzny". 10 kwietnia 2010 r. w katastrofie Tu-154M w Smoleńsku zginęli wszyscy pasażerowie i załoga samolotu - w sumie 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka, a także ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski. Polska delegacja, w tym wielu przedstawicieli polskich elit politycznych, wojskowych i kościelnych oraz środowisk pielęgnujących pamięć o zbrodni katyńskiej, zmierzali na uroczystości w Lesie Katyńskim.