W piątek, na wniosek PO, odbyło się posiedzenie sejmowej komisji obrony, którego tematem były dotychczasowe ustalenia podkomisji, którą w lutym powołało MON do ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej. - Z punktu widzenia tego, co przekazaliście, nie wynika nic. Nic nie uczyniliście. (...) Cała wasza praca służy rozdrapywaniu ran, a w tej chwili również otwieraniu grobów - mówił Czesław Mroczek (PO) do obecnego kierownictwa MON i powołanej przez Antoniego Macierewicza podkomisji do zbadania katastrofy smoleńskiej. Jak dodał, po 8 miesiącach od powołania tej podkomisji mamy po raz pierwszy szansę dowiedzieć się o jej pracach. Mroczek przypomniał, że 15 miesięcy zajęło komisji Millera całe badanie katastrofy smoleńskiej "w warunkach szczególnych dla państwa". - Ta komisja pod wielkim naporem i naciskiem uporała się z tym. Na bieżąco informowała opinię publiczną o jej ustaleniach - powiedział przedstawiciel wnioskodawców. Macierewicz: Boicie się ujawnienia prawdy - Ataki na podkomisję smoleńską pokazują, jak wielkie są obawy wobec wyników jej prac i ujawniania prawdy - mówił w piątek na posiedzeniu sejmowej komisji obrony szef MON Antoni Macierewicz. W posiedzeniu uczestniczy również szef podkomisji, którą MON powołało do ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej dr Wacław Berczyński. Zdaniem Macierewicza, Sejm powinien stać na straży niezależności podkomisji i możliwości dojścia do prawdy, a nie atakowania jej, zanim cokolwiek ona przedstawi. - To po prostu pokazuje jedynie, jak bardzo państwo boicie się wyników prac tej komisji. To pokazuje jedynie, jak bardzo boicie się ujawnienia prawdy na temat tego dramatu - zaznaczył szef MON. Macierewicz nawiązał też do tego, że przedstawiciel wnioskodawców Czesław Mroczek skrytykował wcześniej współpracownika podkomisji Franka Taylora z Wielkiej Brytanii. Zdaniem szefa MON, Taylor "zaocznie musiał wysłuchać od człowieka, który nic nie wie na temat tego (badania katastrof - PAP), połajanek". - I to ma być reprezentant byłej rządzącej partii politycznej. Rzeczywiście wstyd mi za to, że tacy bywają posłowie - dodał Macierewicz. Szef MON zaznaczył, że podkomisja smoleńska pracuje od 6 miesięcy, tymczasem Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, która badała katastrofę smoleńską pod przewodnictwem Jerzego Millera, potrzebowała 15 miesięcy na "przepisanie" raportu MAK. Ustalenia podkomisji - Szczątki Tu-154 M odnaleziono co najmniej 60 metrów przed osławioną brzozą - mówił Antoni Macierewicz, podkreślając, że jest to jeden z nowych elementów, będących podstawą do ponownego zbadania sprawy. - Są zdjęcia, jest pozycja geograficzna, ocena. Co więcej, te szczątki zostały odnalezione przez ekspertów prokuratury polskiej i są opisane w oficjalnym raporcie polskim. Zaletą, sukcesem i wielką dla Polski korzyścią komisji kierowanej przez pana inżyniera Berczyńskiego (Wacława - PAP) jest to, że schowaną informację na ten temat ujawniono. Co więcej, jeden z członków zespołu odnalazł dokładne zdjęcia tego szczątku i w miejscu znalezienia, wraz z przymiarem pokazującym jego rozmiar - powiedział. - Samolot Tu-154M uderzył w ziemię podwoziem i dopiero później się przewrócił - mówił Macierewicz. Minister przywołał zaprezentowany podczas obrad komisji fragment nagrania z zapisem ze spotkania ówczesnych premierów Polski i Rosji Donalda Tuska i Władimira Putina z 10 kwietnia 2010 r. - Putin i (rosyjski generał Siergiej) Szojgu mówią na tym filmie jasno. Samolot uderzył podwoziem w ziemię. Podwoziem, nie nadwoziem, i dopiero później się przewrócił - powiedział Macierewicz. - Nie ma wątpliwości, że tak zwana polska czarna skrzynka została sfałszowana. To, że materiał w raporcie Millera i Anodiny, w tym zakresie jest sfałszowany, nie ulega wątpliwości" - dodał. "Wszystko jest wynikiem badania naukowego" "Komisja jest ciałem rządowym, jej obowiązkiem jest przedstawianie jedynie tego, co jest już bezspornym faktem. I dlatego też po przedstawieniu materiału dowodowego, który jest już określony i zamknięty, komisja będzie odpowiadała wyłącznie na pytania dotyczące tego materiału dowodowego" - powiedział szef MON. "Nie ma zgody na przekształcenie tego spotkania w rodzaj aktu pseudooskarżenia, że znaleźli się ludzie, którzy uczciwie badają tę tragedię" - dodał. Macierewicz podkreślił, że "wszystko, co zostanie przedstawione, jest wynikiem badania naukowego i to naukowe badanie podlega wszelkiej krytyce". Czarna skrzynka otworzona bez wiedzy Polaków - Rosjanie otworzyli czarną skrzynkę TU-154M bez wiedzy Polaków; ona została odnaleziona mniej więcej 15 minut po katastrofie smoleńskiej - powiedział Macierewicz przed prezentacją fragmentu nagrania ze spotkania 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku ówczesnych premierów Polski i Rosji: Donalda Tuska i Władimira Putina. Podkreślił, że prezentowany materiał przedstawia "fakty dotychczas nieznane". Jak mówił - to nie znaczy, że ten materiał nie był nigdy znany dziennikarzom. - Znaczenie ma nie to, czy on był znany, czy nie był znany, ale to, co mówi Putin do Tuska - zaznaczył. Macierewicz podkreślał, że waga tej relacji jest tak duża, ponieważ premier Putin był od godz. 11 przed południem 10 kwietnia 2010 r. równocześnie przewodniczącym "państwowej komisji rosyjskiej do badania katastrofy smoleńskiej". - Trzeba też przypomnieć, że wbrew dość systematycznie powtarzanym kłamstwom przez różnych urzędników i dziennikarzy (...) czarna skrzynka, voice recorder, zawierająca głosy pilotów i ich rozmowy z wieżą, była już odczytana o godz. 6 po południu (w dniu katastrofy - red.). Świadczy o tym wypowiedź pana ministra Szojgu (Siergieja, wówczas ministra ds. sytuacji nadzwyczajnych Rosji - red.) na konferencji prasowej - powiedział Macierewicz. - Przypominam, że czarna skrzynka, voice recorder została odnaleziona mniej więcej 15 minut po katastrofie - dodał szef MON. - (...) Czarną skrzynkę Rosjanie znaleźli, otworzyli, a następnie z powrotem położyli na miejsce tragedii i tam przyprowadzili Edmunda Klicha (wówczas szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych - PAP), by pokazać mu, że oto może ją sobie spokojnie odnaleźć. Prawda jest taka, że czarna skrzynka przez Rosjan została odnaleziona dużo wcześniej i otworzona bez wiedzy Polaków - powiedział Macierewicz. Film z nagraniem spotkania Tusk-Putin Film z nagraniem ze spotkania premierów Polski i Rosji Donalda Tuska i Władimira Putina z 10 kwietnia 2010 r. został przekazany do MON w ostatnich dniach i składa się z dwóch części. Pierwsza, kilkuminutowa, pokazuje - wyjaśniał - przebieg "oglądu terenu nekropolii katyńskiej w marcu 2010 podczas obecności tam urzędników polskich i urzędników rosyjskich przygotowujących wizytę premiera i prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej". Dodał, że w drugiej, ponadgodzinnej części pokazane są "nocne spotkania poszczególnych przedstawicieli Federacji Rosyjskiej i Rzeczpospolitej Polskiej". - Z tego filmu mają duże znaczenie dla ustalenia przebiegu katastrofy kilkuminutowe sceny pozwalające odtworzyć rozmowę pana ministra (ds. sytuacji nadzwyczajnych Siergieja) Szojgu oraz pana premiera Putina z premierem Donaldem Tuskiem. Dla sposobu badania dalszych wydarzeń, szczególne znaczenie ma rozmowa pana ministra (Krzysztofa) Kwiatkowskiego, wówczas ministra sprawiedliwości, ale już nie nadzorującego prokuratury od co najmniej 10 dni, z prokuratorem (Krzysztofem) Parulskim oraz jego wypowiedź bezpośrednio do kamery - mówił minister. Dodał, że film został, "jak się wydaje, zrobiony przez operatora telewizji polskiej i nie ma jasności, czy jest pełnym zapisem". - Ale rozmowa Donalda Tuska z panem premierem Putinem i ministrem Szojgu ma ciągłość i przedstawia fakty dotychczas nieznane - powiedział. Wersja Putina Minister mówił podczas posiedzenia sejmowej komisji obrony, że tłumaczenie dialogów na zaprezentowanym fragmencie nagrań jest robocze. Dodał, że ze względu na duże trudności w odczycie - spowodowane szumami, wywołanymi pracą generatora zapewniającego światło na miejscu, nie wszystkie słowa udało się odczytać. - Nie mamy do końca pełnego zapisu, ale - jak się wydaje - obraz wydarzeń, który jest referowany (...) jest wystarczający, żeby widzieć jak różny jest on od tego, co później zapisała w raporcie pani (szefowa MAK Tatiana) Anodina i pan (szef polskiej komisji Jerzy) Miller - powiedział szef MON. - W żadnym wymiarze nie chcę twierdzić, że ta wersja, jaką przedstawia pan Putin, jest prawdziwa; my tego nie wiemy i w żadnym wypadku takiej tezy nie stawiamy - podkreślił minister. - Stawiamy tezę inną - a mianowicie taką, że przebieg wydarzeń jest zasadniczo różny od tego, jaki później podawano. Nie ma mowy o brzozie, nie ma mowy o tym, że samolot odwrócił się do góry nogami w powietrzu i uderzył, jak nam tłumaczono, najsłabszą częścią, czyli grzbietem samolotu, co spowodowało zniszczenia i straszliwą masakrę wszystkich pasażerów. Nie ma mowy o tej całej tezie - dodał. Szef MON zapowiedział, że materiał filmowy zostanie udostępniony na stronach MON. "Nazwał się pan naukowcem, ale to jest śmieszne" Marcin Kierwiński z PO mówił w bloku pytań podczas posiedzenia komisji obrony, że to, jak podkomisja jest niezależna, pokazuje piątkowe posiedzenie. "Przychodzi minister obrony narodowej i dysponuje - to komisja pokaże, tego nie pokaże, taki film puści, takiego nie puści, informuje tak naprawdę o tym, nad czym państwo pracujecie" - mówił. - Jeśli uważacie, że to jest niezależność pracy, to panie doktorze Berczyński (Wacław, szef podkomisji smoleńskiej - PAP), nazwał się pan naukowcem, ale to jest śmieszne" - dodał. "Udowadnia pan tezy, które stawia jeden człowiek - minister obrony narodowej, nie ma to nic wspólnego z niezależnością - mówił poseł PO. Wśród sprzeczności, które zostały zaprezentowane w piątek przez podkomisję, w porównaniu z ustaleniami komisji Millera, Kierwiński wskazał kwestię momentu odsłuchania voice recordera Tu-154M. - Mówił pan, że odsłuchano go o 18 w dniu katastrofy, tymczasem są dokumenty, że rejestrator głosów otwarto 11 kwietnia przy udziale polskich specjalistów, ze złamaniem plomb fabrycznych - mówił Kierwiński. - Dziwię się naprawdę, by tak oczywiste kłamstwa po prostu sprawdzić, ma pan swoich ekspertów, może pan po prostu zapytać - dodał, zwracając się do szefa MON Antoniego Macierewicza. Nawiązując do informacji przekazanych jako nowe - że elementy samolotu znaleziono 60 metrów przed brzozą - Kierwiński przypomniał, że jest to opisane w raporcie komisji Millera. - I nie było to 60 metrów, tylko 40 - mówił. Powiedział, że minister Macierewicz nie powinien już mówić o "przepisaniu" rosyjskiego raportu MAK przez komisję Millera. - Jeżeli strona polska zgłasza ponad 150 stron uwag, to jakie to jest przepisanie raportu - argumentował. "Wasze prawdziwe intencje to manipulacja umysłami" Poseł PO Paweł Suski powiedział, z kolei, że "państwo PiS, wcale nie chcecie niczego wyjaśniać". - Dziś już widzimy, jakie są wasze prawdziwe intencje. Wasze prawdziwe intencje to jest przede wszystkim manipulacja umysłami. Ta manipulacja umysłami to jest do perfekcji opanowana metoda znanego sprzed ponad 70 lat wybitnego mistrza manipulacji umysłu Josepha Goebbelsa. Wy po stokroć będziecie powtarzać to kłamstwo, po to tylko, żeby większa część społeczeństwa spróbowała w nie uwierzyć - powiedział poseł PO. Jak dodał, "częściowo się to udaje". - Naprawdę jesteście w tym dobrzy, naprawdę dajecie radę (...). Stosujecie metodę perswazji, tworzycie mity, powtarzacie slogany, przywołujecie obrazy, które są fałszywe, z gruntu fałszywe i nadajecie im walor prawdziwości. Nawet stosujecie kompletną dezinformacje, którą - nawiasem mówiąc - zajmuje się ulubiony chłopiec przywódcy, ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza - dodał.