W czwartek prezes Prawa i Sprawiedliwości <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-jaroslaw-kaczynski,gsbi,3" title="Jarosław Kaczyński" target="_blank">Jarosław Kaczyński</a> poinformował, że nagrody - które premier <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-beata-szydlo,gsbi,19" title="Beata Szydło" target="_blank">Beata Szydło</a> przyznała ministrom konstytucyjnym oraz sekretarzom stanu, którzy są politykami - do połowy maja przekazane zostaną do Caritas na cele społeczne. Poinformował również, że niebawem do Sejmu skierowany zostanie projekt ws. obniżenia pensji poselskich o 20 proc. oraz wprowadzenia "nowych limitów" dla wójtów, burmistrzów, prezydentów, marszałków i starostów, a także ich zastępców; ponadto zlikwidowane zostać mają dodatkowe świadczenia w kierownictwach spółek Skarbu Państwa. Macierewicz - który jest wiceprezesem PiS, a w rządzie Beaty Szydło był szefem MON - podkreślił w piątek w programie "Kwadrans polityczny" TVP1, że były to decyzje, co do których "nikt z kierownictwa PiS nie miał cienia wątpliwości". Pytany, czy decyzja o przyznaniu nagród była błędna odparł, że nie chce się do tego ustosunkowywać, a same nagrody były wypłacane jako "część pensji". "Ważne jest, żeby ta sprawa (rozwiązania kwestii nagród) była podniesiona do rangi symbolu zmiany polityki społecznej i tego, co słusznie jest uważane za obowiązek każdego rządu - promowania, podkreślania i kształtowania atmosfery sprawiedliwości społecznej" - stwierdził. B. szef MON potwierdził, że przekaże swoje nagrody na rzecz Caritas. "To jedna z szacownych, jeżeli nie najbardziej szacowna na świecie instytucja, która pomaga w dramatycznie trudnych sytuacjach, która jest wielką instytucją sprawiedliwości społecznej, więc warto ją wesprzeć" - dodał. W grudniu ubiegłego roku w odpowiedzi na interpelację PO ws. nagród przyznanych członkom Rady Ministrów wiceszef kancelarii premiera Paweł Szrot przedstawił tabelę z łącznymi kwotami nagród brutto dla poszczególnych ministrów w 2017 r. Według tabeli nagrody otrzymało 21 konstytucyjnych ministrów - od 65 tys. zł do ponad 80 tys. zł rocznie; 12 ministrów w KPRM od blisko 37 tys. do prawie 60 tys. zł rocznie oraz ówczesna premier Beata Szydło (65 100 zł). Informacja o przyznanych nagrodach wywołała oburzenie opozycji, która wielokrotnie apelowała do rządzących o ich zwrot. Politycy PO w kilku miastach zorganizowali też "konwój wstydu" - kolumnę aut, które ciągnęły na przyczepach plakaty z wizerunkami polityków PiS i kwotami przyznanych im nagród. Na początku marca premier Mateusz Morawiecki zapowiedział likwidację wszelkich nagród, premii dla ministrów i wiceministrów. Zapowiedział również, że w ciągu najbliższych 2-3 miesięcy chce zredukować liczbę ministrów i wiceministrów o 20-25 proc., a także przejście podsekretarzy stanu do grupy urzędników służby cywilnej. Dotychczas Morawiecki przyjął dymisję 21 wiceministrów. W marcu decyzji o przyznaniu nagród w Sejmie broniła b. premier Beata Szydło. Powiedziała wówczas, że "ministrowie, wiceministrowie w rządzie PiS, otrzymywali nagrody za ciężką uczciwą pracę". "I te pieniądze się im po prostu należały" - zaznaczyła. Mówiła, że "to były nagrody oficjalne, które zostały przyznane w ramach budżetu uchwalonego w tej Izbie, a nie zegarki od kolegów-biznesmenów".