przez ponad cztery miesiące nie przesyłał do prokuratury dokumentów źródłowych, które miały być dowodem na jego oskarżenia wobec . Pierwsze materiały trafiły do śledczych dopiero w ubiegły piątek. Posłowie z komisji ds. służb specjalnych podejrzewają, że faktycznym powodem zwłoki może być zaginięcie części dokumentów. Raport z likwidacji WSI został opublikowany w połowie lutego. Do dziś oskarżyciele nie byli w stanie prowadzić kilkunastu śledztw dotyczących przestępstw, których mieli się dopuszczać kolejni szefowie WSI i podlegli im żołnierze. Tymczasem doniesienia Macierewicza są naprawdę poważne. Najgłośniejsze dotyczą m.in.: celowych zaniechań tropienia rosyjskich szpiegów, nielegalnego przejmowania majątku państwa i osób prywatnych przez wywiadowców WSI czy nielegalnego handlu bronią z terrorystami arabskimi. - Dopiero teraz sprawy mogą ruszyć z miejsca. Jeśli dotarły do nas wszystkie dokumenty, w co wątpimy. Trzy miesiące zostały zmarnowane - mówi jeden z rozmówców "Dziennika" z prokuratury. Podobnie sceptyczni są posłowie z sejmowej komisji ds. służb specjalnych. Od członków komisji gazeta usłyszała, że materiały mogły ministrowi Macierewiczowi... zginąć. - Rozmawialiśmy o tym na tajnym posiedzeniu komisji. Docierają do nas poważne sygnały, że wraz z fizyczną likwidacją twardych dysków komputerów WSI zniszczono ważne materiały. Inne miały poginąć w chaosie między komisjami: likwidacyjną i weryfikacyjną. Nie wiadomo, jak krążyły tajne dokumenty - mówi jeden z rozmówców gazety. Szef komisji Paweł Graś (PO) zapowiada, że problem znikającej dokumentacji WSI będzie jeszcze w tym tygodniu badany przez komisję.