Słowa Macierewicza, który odpowiadając Dukaczewskiemu na prywatny akt oskarżenia o zniesławienie go miał powiedzieć, że on tylko przesłał prezydentowi ściśle tajny dokument, który Lech Kaczyński upublicznił, przytoczył po niejawnym posiedzeniu gen. Dukaczewski. Potwierdzili je także obecni w sali adwokaci Mikołaj Pietrzak i Joanna Sochacka. - To zupełnie nowe oświadczenie Antoniego Macierewicza, nigdy wcześniej tak nie mówił - dodał b. szef WSI. Pełnomocnik generała mec. Sochacka przyznała, że po tej wypowiedzi b. likwidatora WSI będzie ona analizować możliwości dochodzenia satysfakcji od prezydenta. - Nie mamy wyjścia - dodała. Macierewicz w rozmowie zaprzeczył, by coś podobnego powiedział. - To kłamstwo. Nigdy takiego stwierdzenia nie użyłem, w ogóle nie mówiłem o jakiejkolwiek odpowiedzialności pana prezydenta. Panu Dukaczewskiemu chodziło o to, żebym był pomawiany w mediach - powiedział . Zaprzeczył, by w swojej wypowiedzi w ogóle mówił o prezydencie Kaczyńskim. W piątek Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia na niejawnym posiedzeniu badał wniosek Macierewicza o umorzenie postępowania. Nieznana jest jego treść, bo asesor sędziowski Łukasz Grylewicz nie zezwolił mediom nawet na złożenie wniosku o zgodę na pozostawanie na sali. Umożliwia to uchwała Sądu Najwyższego z marca 2004 r., gdy stwierdzono, że nie ma powodów, by posiedzenia były tajne. Nawet reprezentanci Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, którzy chcieli być obserwatorami postępowania nie mogli pozostać w sali i przedłożyć sądowi pisma prezesa Sądu Apelacyjnego w Warszawie, który zwraca się do podległych mu sądów o udzielanie przedstawicielom fundacji takiego statusu - jeśli o to wystąpią. Dukaczewski po wygraniu w I instancji cywilnego procesu z Macierewiczem skierował przeciw niemu prywatny akt oskarżenia o zniesławienie. Przywołał urządzoną jesienią 2006 r. w parku łazienkowskim konferencję prasową Macierewicza - wówczas likwidatora WSI - gdy wymienił jego nazwisko jako osoby winnej przestępstw całej formacji. "Zostałem z tym utożsamiony" - mówił Dukaczewski dodając, że występuje także w imieniu "swoich kolegów z pracy", którym raport z weryfikacji WSI zarzucał różne przestępstwa i nieprawidłowości. "Żaden z nich do dziś nie został o nic oskarżony" - zaznaczył. Drugi akt oskarżenia przeciwko Macierewiczowi skierował do sądu pisarz Wojciech Pogonowski, o którym napisano w raporcie, że uczestniczył w aferze gospodarczej w Wojskowej Akademii Technicznej - mimo że dwa lata wcześniej sąd prawomocnie uniewinnił wszystkich oskarżonych w tej sprawie (wyrok uprawomocnił się w grudniu 2005 r.). "Pan Macierewicz wpisując mnie do raportu zachował się tak, jakby nie było żadnego wyroku w mojej sprawie" - mówił. On także wygrał proces cywilny w swej sprawie o raport. Według Dukaczewskiego, Macierewicz odnosząc się do aktu oskarżenia wniósł o umorzenie sprawy, powtarzając argumentację z procesów cywilnych - że nie może odpowiadać za zniesławienie jako osoba urzędowa, autor oficjalnego dokumentu państwowego. "Po raz pierwszy jednak pan Macierewicz wskazał na odpowiedzialność prezydenta, mówiąc, że on jako szef komisji weryfikacyjnej przesłał Lechowi Kaczyńskiemu ściśle tajny dokument" - powiedział b. szef WSI. Pytany przez PAP przyznał, że Macierewicz musiał mieć świadomość, iż przygotowuje dokument do publikacji, która nastąpiła w lutym 2007 r. na mocy postanowienia prezydenta. Sąd odroczył posiedzenie do 22 października. Wówczas powinien rozstrzygnąć, czy umarza sprawę, czy zdecyduje się ją prowadzić. W maju tego roku Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia częściowo umorzył podobny proces karny, w którym o zniesławienie oskarżył Macierewicza b. wiceprezes PKN Orlen Krzysztof Kluzek. Sąd przesłał wtedy akta sprawy warszawskiej prokuraturze okręgowej, która prowadzi wielowątkowe śledztwo w sprawie przekroczenia przez Macierewicza uprawnień w procesie weryfikacji WSI uznając, że ewentualną odpowiedzialność autorów raportu można rozpatrywać w takim trybie.