To odpowiedź na wtorkowe informacje "Gazety Wyborczej" o umorzeniu dwóch śledztw po zawiadomieniach parlamentarnego zespołu, którym kieruje Macierewicz. Chodziło o podejrzenie manipulowania przy nagraniach zapisów z rejestratorów lotu tupolewa, a także ewentualnego "zaniechania starań o właściwe zabezpieczenie szczątków" Tu-154M, który rozbił się 10 kwietnia 2010 r. Według "GW", prokuratura uznała na początku listopada, że czarne skrzynki tupolewa nie zostały sfałszowane, a polska dyplomacja zrobiła wszystko, by odzyskać wrak Tu-154M. "Zapisy czarnych skrzynek tupolewa zostały sfałszowane" Macierewicz uznał decyzję prokuratury za skandaliczną. "Uważamy tę decyzję za skandaliczną, świadczącą o tym, że prokuratura realizuje polityczne zamówienie rządu Donalda Tuska, tak znakomicie upostaciowane w słynnym zdjęciu, w którym dwaj panowie dochodzą do porozumienia i cieszą się z tego porozumienia" - powiedział polityk na wtorkowej konferencji prasowej. Szef zespołu ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej przekonywał, że zapisy czarnych skrzynek tupolewa zostały sfałszowane. - Mieliśmy do czynienia z fałszerstwem, nie ma co do tego wątpliwości - podkreślił Macierewicz. Według niego, świadczą o tym ekspertyzy sporządzone na podstawie zapisu rejestratora lotu Tu-154M przez różne instytucje, m.in. rosyjski MAK, który badał katastrofę smoleńską, rosyjską służbę bezpieczeństwa FSB, czy polski Instytut Ekspertyz Sądowych. "Chodzi o zapis tej samej czarnej głosowej skrzynki i ten zapis różni się między sobą i to w skali od kilkunastu do 90 sekund w zależności od tego, jacy eksperci to badali. Prokuratura w ogóle do tej istoty problemu się nie odnosi" - mówił Macierewicz. Jak dodał, długością różnią się nie tylko badane zapisy tej samej skrzynki, ale też kluczowy - jak zaznaczył - ostatni 1,5-minutowy fragment zapisu. - Różni się także wewnętrznie między sobą - inaczej ocenia to FSB, inaczej ocenia to pracownia ekspertyz rosyjskich w Petersburgu, inaczej ocenia to Instytut Ekspertyz Sądowych, inaczej to ocenia laboratorium Komendy Głównej Policji, inaczej ocenia to MAK - dowodził poseł PiS. Jego zdaniem, prokuratura umarzając śledztwo opierała się w tej sprawie jedynie na oświadczeniu rosyjskiego urzędnika z MAK Wiktora Trusowa. "Szef MSZ 20 minut po katastrofie oddał całe śledztwo Rosjanom" Na zarzuty Macierewicza o fałszowanie nagrań czarnych skrzynek już w czerwcu odpowiadał działający przy kancelarii premiera i kierowany przez Macieja Laska zespół do wyjaśniania opinii publicznej przyczyn i okoliczności katastrofy smoleńskiej. Eksperci zapewniali, że zapisy rejestratorów lotu tupolewa są zgodne i oryginalne. Odnosząc się do umorzenia śledztwa ws. odpowiedzialności m.in. Radosława Sikorskiego, polityk PiS podkreślał, że to szef MSZ "20 minut po katastrofie oddał całe śledztwo Rosjanom oświadczeniem, że to polscy piloci są winni". Zarzucił ponadto resortowi spraw zagranicznych, że nie wystąpił o międzynarodową pomoc w wyjaśnieniu przyczyn katastrofy smoleńskiej (m.in. do NATO, UE i ONZ). - Jeżeli prokuratorzy tak podchodzą, tak oceniają, tak waloryzują działalność i to, czy ona była dopełnieniem obowiązków MSZ, to rzeczywiście mamy do czynienia z absolutnym upadkiem tej instytucji, jaką jest prokuratura - ocenił Macierewicz. Zapowiedział złożenie zażalenia w sprawie umorzenia obu śledztw.