spotkał się w środę w Sejmie z marszałkiem Markiem Jurkiem i prokuratorzy otrzymali zgodę na przeprowadzenie w Sejmie kilku czynności. - Nie o wszystkich mogę mówić, ale prokuratorzy zabezpieczyli sejmowe księgi wejść i wyjść i przesłuchali niektórych pracowników Sejmu - powiedział Kaczmarek. Jak sprecyzował Kaczmarek w środę wieczorem w TVN24, badanie zostanie przeprowadzone w piątek w Łodzi o godz. 11 w Instytucie Medycyny Sądowej. po dwóch dniach wreszcie zabrał głos w sprawie i poinformował, że zawiesił swoją działalność w partii do czasu oczyszczenia ze stawianych mu zarzutów. Na konferencji prasowej Łodzi oświadczył, że nie miał kontaktów seksualnych z Anetą Krawczyk; zaprzeczył także jakoby był ojcem jej najmłodszego dziecka. Aneta Krawczyk, była radna w łódzkim sejmiku i była dyrektorka biura poselskiego Łyżwińskiego, ujawniła poniedziałkowej "Gazecie Wyborczej", że w zamian za usługi seksualne dla szefa Samoobrony Andrzeja Leppera i Łyżwińskiego dostała pracę w partii. We wtorek A.Krawczyk powiedziała, że ma dziecko z Łyżwińskim. Dodała, że poseł naciskał na nią, aby usunęła ciążę. Łyżwiński zapowiedział w środę, że zwróci się do swojego partyjnego kolegi, wiceszefa Samoobrony Krzysztofa Filipka, by również zawiesił swoje członkostwo w partii. Filipek powiedział na swojej konferencji prasowej, która odbyła się po wystąpieniu Łyżwińskiego, że nie zawiesi członkostwa w partii, ponieważ nie zostały mu postawione żadne zarzuty. Poseł Samoobrony zaprzeczył w środę, by miał kontakty seksualne z Anetą Krawczyk. - O tym, że Aneta K. ma dziecko dowiedziałem się po jego urodzeniu - powiedział Łyżwiński. Oświadczył, że "nie miał żadnych kontaktów seksualnych ani z nią, ani z innymi pracownicami biura poselskiego". - Całkowita bzdura - odpowiedział poseł Samoobrony na pytanie o to, czy jest ojcem dziecka Anety Krawczyk. Powiedział, że jest gotowy poddać się wszystkim procedurom medycznym. - Jestem w stanie przysiąc - dodał. Łyżwiński powiedział, że jest gotów w każdej chwili złożyć immunitet poselski. Dziennikarze pytali Łyżwińskiego, czy prawdą jest to, co we wtorek Aneta Krawczyk ujawniła w programie "Teraz my" w TVN, jakoby asystent posła Jacek Popecki podawał jej środki farmakologiczne celem wywołania skurczy porodowych. W odpowiedzi Łyżwiński zaapelował do Popeckiego o natychmiastowe zgłoszenie się do prokuratury. - Ja się dowiaduję rzeczy, o których nie wiedziałem. Choćby ten wczorajszy program, który był, no to należało z krzesła spaść, jeśli takie rzeczy się słyszy - powiedział Łyżwiński. - Jeśli dochodziło do tego, że weterynarz podaje zastrzyki i ona (Aneta Krawczyk) się zgadza na to i ten to robi (...), to są to rzeczy kosmiczne. A jeśli prawdziwe, to trzeba to natychmiast wyjaśnić - oświadczył. Łyżwiński uważa, że sprawa Anety Krawczyk "to wielka prowokacja, ktoś za tym stoi, wykorzystano moment osoby, która w pewnym sensie stała się desperatką". Poseł sądzi, że nie zostanie usunięty z Samoobrony, ponieważ "te sensacje się nie potwierdzą". Jak zapowiedział, "podda się wszystkim procedurom, aby opinia publiczna dowiedziała się, że to nie prawda". Na konferencję prasową Łyżwiński przyszedł w towarzystwie - jak to określił - "pracownicy biura senatorskiego, pani Magdaleny". Poseł nie ujawnił nazwiska tej osoby, choć siedziała obok niego. Jak powiedział, od tej osoby słyszał rzeczy szokujące "odnośnie osoby, która nakręca koniunkturę". Łyżwiński nie wyjaśnił, o kogo chodzi powiedział tylko, że "osoby, które miały przychodzić do pracy miały przechodzić przez łóżko". "Pani Magda" nie zabrała głosu; Łyżwiński powiedział, że kobieta "o szczegółach powie prokuraturze". Zobacz nasz raport specjalny: Seksafera w Samoobronie